
Panujący w Arabii Saudyjskiej król Salman wyraził w piątek zgodę na stacjonowanie kontyngentu amerykańskiego na terytorium królestwa – podała agencja prasowa SPA. „Będzie to służyć wzmocnieniu regionalnego bezpieczeństwa” – podkreślił saudyjski resort obrony.
W komunikacie wydanym w piątek wieczór przez saudyjskie ministerstwo obrony kierowane przez pierwszego wicepremiera i zarazem przewodniczącego komitetu ds. walki z korupcją, ks. Muhammada ibn Salmana as-Sauda, zaznaczono, że chodzi „o podniesienie poziomu współdziałania Arabii Saudyjskiej i USA na rzecz zapewnienia pokoju i stabilności w regionie”.
Desygnowany na szefa Pentagonu Mark Esper zatwierdził w piątek decyzję o dyslokacji amerykańskiego kontyngentu wojskowego w Arabii Saudyjskiej. W komunikacie wskazano, że inne elementy odstraszania mogą zostać użyte, „gdyby pojawiło się wiarygodne zagrożenie”.
Źródła amerykańskie, z którymi skontaktowali się dziennikarze agencji Associated Press, potwierdziły ze swej strony, że chodzi o dyslokację kontyngentu liczącego ok. 500 żołnierzy, a także skierowanie do Arabii Saudyjskiej samolotu myśliwskiego i dostarczenie pocisków rakiety dla obrony przeciwlotniczej tego kraju.
W swym komentarzu AP zaznacza, że decyzja o ponownej dyslokacji wojsk amerykańskich była przedmiotem negocjacji trwających od kilku miesięcy, „nie stanowi zatem odpowiedzi na przejęcie w piątek przez Irańską Gwardię Rewolucyjną brytyjskiego tankowca”.
Część sił USA, jakie skierowano na Półwysep Arabski, już zresztą przybyła do bazy Prince Sultan, znajdującej się na południe od saudyjskiej stolicy, Rijadu – pisze AP.
W rzeczy samej chodzi o powrót wojsk amerykańskich na Półwysep Arabski – pisze Agence France Presse. AFP przypomina, że kontyngent amerykański, wycofany z Arabii Saudyjskiej w 2003 r., stacjonował tam od czasu operacji „Pustynna Burza” w 1991 r. Głównie służyli tam żołnierze sił powietrznych USA.
W bazie Prince Sultan stacjonowało wtedy 200 myśliwców amerykańskich wraz z załogami, a sztabie generalnym Arabii Saudyjskiej rozmieszczono 2700 żołnierzy USA – przypomina AFP.
W ocenie AFP ogłoszenie decyzji o ponownym przyjęciu wojskowych amerykańskich przez Arabię Saudyjską nie było przypadkowe. Zarówno przejęcie brytyjskiego tankowca w piątek przez Iran, jak i zestrzelenie przez amerykański okręt wojenny USS Boxer irańskiego drona, który zbliżył się do niego na odległość niecałego kilometra w cieśninie Ormuz w czwartek – to kolejne odsłony coraz ostrzejszego konfliktu między władzami USA oraz Iranu.
Tankowiec Stena Impero został przejęty krótko po 19:00 czasu lokalnego (17:00 czasu polskiego) w trakcie przepływania przez międzynarodowe wody w pobliżu cieśniny Ormuz. Na pokładzie statku znajdowały się 23 osoby.
Nie jest to pierwszy incydent tego rodzaju na wodach Zatoki perskiej w ostatnim okresie. W połowie czerwca w Zatoce Omańskiej w pobliżu cieśniny Ormuz doszło do ataku na dwa tankowce – japoński i norweski – wskutek czego zostały one uszkodzone, a ich załogi ewakuowano. Stany Zjednoczone obarczyły odpowiedzialnością za ataki Iran, jednak władze tego kraju kategorycznie wówczas temu zaprzeczyły.
Na początku maja u wybrzeży Zjednoczonych Emiratów Arabskich doszło do „ataków sabotażowych” na cztery statki handlowe, w tym saudyjskie tankowce.
W związku ze wzrostem napięcia na linii Waszyngton-Teheran po wycofaniu się Białego Domu z porozumienia nuklearnego z Iranem z 2015 r. i zapowiedzią władz tego kraju, że Iran wznowi wzbogacanie uranu powyżej pułapu określonego w tej umowie, rząd USA opracował plan, który przewiduje, że siły zbrojne międzynarodowej koalicji będą strzegły strategicznych szlaków żeglugowych w pobliżu Iranu i Jemenu – oświadczył w ubiegłym tygodniu przewodniczący Kolegium Szefów Sztabów Sił Zbrojnych USA gen. Joseph Dunford.
Waszyngton oskarża Iran i wspieranych przez Iran bojowników o ataki na statki, w tym na tankowce przewożące ropę naftową. Teheran od dawna grozi zablokowaniem cieśniny Ormuz, przez którą transportowana jest prawie 1/5 światowych dostaw ropy naftowej, jeśli nie uzyska możliwości eksportowania własnej ropy.
Zaostrzający się konflikt między Iranem i USA sprawił, że Departament Stanu zarządził wyjazd z Iraku amerykańskich „pracowników rządowych niepełniących kluczowych funkcji”.
Dodatkowo na początku maja USA skierowały na Bliski Wschód grupę uderzeniową okrętów wojennych z lotniskowcem Abraham Lincoln i eskadrę bombowców B-52 oraz baterie Patriot. (PAP)