
Może światowe zawstydza niemal 100% frekwencja? Przy urnie pojawił się też osobiście północnokoreański wódz narodu Kim Jong Un. Niespodzianek nie było i wygrali, ci co mieli wygrać…
Każde wybory w Korei Północnej należą do najśmieszniejszych elekcji świata. Z góry można przewidzieć zarówno frekwencję, jak i wynik. I pomyśleć, że jeszcze 30 lat temu takie „wybory” odbywały się w niemal całej wschodniej Europie, w tym i w Polsce.
Swoją drogą warto zwrócić uwagę, że nawet najbardziej opresyjne reżimy bawią się w legitymizację swojej władzy parodiując akt wyborczy. Tak dzieje się np. w większości krajów komunistycznych i niektórych systemach postsowieckich.
Jednak niemal zawsze po… wynikach ich poznacie. Podawane oficjalnie wyniki mogą też świadczyć o „liberalizacji” polityki. W tegorocznym referendum na Kubie zatwierdzającym zmianę konstytucji i potwierdzenie w kraju roli partii komunistycznej, „za” było już „tylko” 86 proc. W Korei Północnej jednak jeszcze nic się zmienia i było orwellowskie 99,98%. Tegoroczna frekwencja była zresztą o 0,01 proc. wyższa niż w 2015 roku
Le dirigeant nord-coréen Kim Jong Un a voté hier lors d'élections locales organisées dans tout le pays, avec une participation avoisinant les 100% comme lors de chaque scrutin en Corée du Nord #AFP pic.twitter.com/RbJkihpX2P
— Agence France-Presse (@afpfr) July 22, 2019