Prawda o wydarzeniach w Białymstoku. Fakty są jednoznaczne. Zafundowali nam wielkie kłamstwo

Pobita w Białymstoku kobieta/fot. Twitter Steven Grant Rogers
Pobita w Białymstoku kobieta/fot. Twitter Steven Grant Rogers
REKLAMA

Okazuje się, że zdjęcie-ikona lewackiej narracji to perfidny fejk. Przedstawiana jako „ofiara faszystowskich agresorów” kobieta z krwią na twarzy nie była członkiem homomarszu w Białymstoku, ale kontrmanifestantką. Fakty wskazują, na to, że w Białymstoku na marszu nikt nie został pobity.

Andrzej Pałys pisze o kobiecie na zdjęciu, którą „w kolportowanej szeroko interpretacji” przedstawia się jako „ofiarę faszystowskich bojówek w Białymstoku, zaatakowana w trakcie marszu równości”.

REKLAMA

Należy podkreślić, że z jego wpisu jasno wynika, że jest lewakiem. Ubolewa oczywiście, że kobieta nie jest „ofiarą faszystowskich bojówek”.

Problem z tą wersją jest taki, że prawdziwa jak news radia Erywań i paski wiadomości. Jedyne, co prawdziwe to to, że zdjęcie jest wykonane w trakcie parady równości w tymże mieście i kobieta ma rozbity nos – informuje internauta.

Jak tłumaczy, kobieta jest kontrmanifestantką i partnerką jednego z najbardziej agresywnych „faszolskich bandytów, który w pewnym momencie został zatrzymany przez policję”. Próbowała pomóc chłopakowi, gdy został obezwładniony przez policję.

Przy użyciu „środków przymusu bezpośredniego” kobieta została sprowadzona „na glebę” – relacjonuje. Zaznacza też, że limo na oku wskazuje, że kobieta może być „ofiarą przemocy domowej”. Taki ślad bowiem nie jest świeży.

To kolejny już przykład przypisywania agresji prawej stronie przez lewactwo. Wcześniej pojawiły się zarzuty, że „napadnięty” przez kilka nieznanych osób chłopak nie dostał żadnego ciosu.

Potem na swoim kanale na YouTube sam mówił, że „czuje się pobity psychicznie, mentalnie”. Nie miał też żadnych śladów wskazujących na otrzymanie ciosu w głowę, co rzekomo miało mieć miejsce.

REKLAMA