Chyba się już nikomu nie chce. Akt XXXVII protestu „żółtych kamizelek”

Fot. Twitter
REKLAMA

Francuskie media niemal zupełnie przemilczały 37 już sobotę protestów „żółtych kamizelek”. Szeroko omawiano za to protesty społeczne w Hongkongu, Kolumbii, Rumunii i Moskwie. We Francji trwają wakacje, które wydają się rozleniwiać zarówno manifestantów, jak i policję, co zresztą trochę widać na załączonych poniżej obrazkach:

Protesty jednak odbyły się w całej Francji, choć przy niewielkiej frekwencji. Nawet sam prezydent Macron pytany o nie przez dziennikarzy, stwierdził, że „to nie jest jeszcze za nami”.

REKLAMA

„Żółte kamizelki” były widoczne na na trasie kolarskiego Tour de France, a nadmuchiwane homary-giganty przypominały tam o skandalu (minister de Rougy) i ekscesach francuskich elit, którym publiczne miesza się z prywatnym.

W mediach omówiono tylko, w kontekście wandalizmu, atak na biuro poselskie deputowanego prezydenckiej partii LREM Romaina Graua w Perpignan. Manifestowało tam około 300 osób, którym zamknięto centrum miasta.

W odpowiedzi zdemolowali biuro, wybili w nim szyby i wzniecili pożar, a dam deputowany salwował się ucieczką.

Tak jak i w poprzednich tygodniach wydano w całej Francji zakazy demonstracji w centrach miast. W Paryżu zakazana strefa obejmowała okolice Pól Elizejskich, otoczenie katedry Notre-Dame, Plac Inwalidów, Trocadero i tereny wokół wieży Eiffla.

Ostatecznie „żółte kamizelki” wyruszały na swój stołeczny marsz z Place Joffre w 7. dzielnicy i z Placu Denfert-Rochereau.

REKLAMA