USA będą wspierały propagandę LGTB w Polsce. Wywiad z ambasador Mosbacher zapowiada, że wróci też temat mienia bezspadkowego

Georgette Mosbacher. Fot. PAP/Marcin Obara
Georgette Mosbacher. Fot. PAP/Marcin Obara
REKLAMA

Wystarczy przełożyć dyplomatyczny język ambasador Mosbacher na język… polski i okazuje się, że demony ustawy JUST i narzucanie nam polit-poprawności są niejako obowiązkowe w pakiecie naszego sojuszu z USA.

W tygodniku „Do Rzeczy” ukazał się wywiad z ambasador USA w Polsce Georgette Mosbacher. Pani ambasador pośrednio potwierdziła, że wizyta prezydenta USA Donalda Trumpa w Polsce może trwać od 31 sierpnia do 1 września. Pada tu ciekawe stwierdzenie: „Jestem osobiście zaskoczona, że mówimy o półtora dnia, bo pod uwagę brano tylko jedno popołudnie, 1 września”.

REKLAMA

Mosbacher została też zapytana m.in. o otwarte wspieranie przez siebie postulatów środowisk LGBT w Polsce. Odpowiedź jest jasna i nic tu się nie zmieni: „Reprezentuję Stany Zjednoczone Ameryki i jestem tutaj – co wyłożył mi na piśnie prezydent – aby reprezentować również wartości mojego kraju”

Pani ambasador dość sprytnie powołuje się tu na „wytyczne” prezydenta Trumpa, ale nie ma wątpliwości, że „reprezentowanie” może mieć różną skalę i nie musi oznaczać wspierania. „Taką mam pracę, z którą wiąże się również podnoszenie głosu, gdy te kwestie są naruszane albo podważane” – powiedziała ambasador, ale jakoś trudno to kupić.

Wymówka Mosbacher przypomina słynne: „sorry, taki mamy klimat”. Jest tu jednak i bardzo niebezpieczne stwierdzenie o „wartościach mojego kraju”. Ciekawe, w której to „poprawce” Konstytucji USA zapisano postulaty lobby LGTB?

„Oczywiście, mam świadomość, że moim obowiązkiem jest również bycie wrażliwą na wartości państwa-gospodarza, które nieco różnią się od naszych. Kwestie LGBT są tematem wrażliwym w Polsce, bo jesteście państwem katolickim i to rozumiem. Nie chcę być niepotrzebnie prowokacyjna” – dodała ambasador, ale z takiego zapewnienia nic nie wynika.

Chociaż właściwie to jednak wynika to, że Mosbacher, skoro ma taką „świadomość”, to bywa w swoich działaniach „prowokacyjna” z pełną premedytacją i wyrachowaniem.

Jest i kilka niezbyt potrzebnych ochłapów, jak zniesienie wiz, które ma wejść w życie być może już za rok.

Znacznie ważniejsze pytanie dotyczyło jednak kwestii ustawy JUST, która może wrócić na jesieni wraz z obligatoryjnym raportem Departamentu Stanu. I tu znowu okazuje się, że pani Mosbacher „ma świadomość”, że „ten temat nie zniknie”.

Dodaje zagadkowo – „Być może nigdy, a na pewno do czasu, aż Polska nie zdecyduje, jak do niego podejść. Nie jestem w stanie jako ambasador rozwiązać tego sporu. Jedyne, co mogę to zarządzać kryzysem, który już istnieje i sprawić, aby się nie zaostrzył”.

W tym punkcie została dopytana o stanowisko polskiego rządu, zgodnie z którym „żadnej restytucji pożydowskiego mienia bezspadkowego nie będzie”. Ambasador Mosbacher odparła wprost: „Jak widać, nie jest to rozwiązanie satysfakcjonujące, skoro problem stale wraca”. „I będzie wracać, aż coś się z tymi zrobi” – dodała.

Wszystko jasne. Pomimo zapewnień polskiego rządu problem jest i jest to problem realny. „Naprawdę liczę na to, że Polska i społeczność żydowska w USA znajdą wspólne rozwiązanie” – mówi Mosbacher i wszystko staje się jasne… Chociaż „społeczność żydowska w USA” nie jest w świetle prawa żadnym uprawnionym podmiotem do odbioru mienia bezspadkowego w Polsce i są to standardy z księżyca rodem, to za sojusz z USA akurat tej grupie przyjdzie zapłacić…

Źródło: PAP/ DoRzeczy

REKLAMA