„Autorytety” bronią Durczoka. Niebywała hipokryzja Jana Hartmana

Jan Hartman i Kamil Durczok (kolaż) / Fot. Superstacja/PAP
Jan Hartman i Kamil Durczok (kolaż) / Fot. Superstacja/PAP
REKLAMA

Skrajnie lewicowy „profesor” Jan Hartman buntuje się, gdy czyta głosy potępienia skandalicznego zachowania Kamila Durczoka. Tytułujący się filozofem oraz publicystą Hartman stanął w obronie dziennikarza, który w stanie upojenia alkoholowego spowodował kolizję na autostradzie A1.

Do zdarzenia doszło w piątek 26 lipca. Wracający z urlopu nad morzem Durczok przejechał pijany około 400 kilometrów, by w okolicach Piotrkowa Trybunalskiego na A1 rozbić swoje BMW. Ja relacjonowali świadkowie, wysiadając z auta kompletnie się zataczał. Wydmuchał 2,6 promila.

REKLAMA

Szczęście w nieszczęściu, że nikomu nic się nie stało. Durczok rozwalił „tylko” słupki na autostradzie. Jeden z nich uderzył w jadący z naprzeciwka pojazd, ale nie wyrządził większych szkód.

Durczok zeznania złożył dopiero po dwóch dniach, gdy całkowicie wytrzeźwiał. Prokuratura postawiła mu dwa zarzuty. Pierwszy dotyczy sprowadzenia bezpośredniego niebezpieczeństwa katastrofy w ruchu lądowym, którego dopuściła się osoba będąca w stanie nietrzeźwości. Grozi za to kara od 9 miesięcy do 12 lat więzienia. Drugi to kierowanie pojazdem w stanie nietrzeźwości, za co grozi do dwóch lat pozbawienia wolności.

Durczok przyznał się jedynie do drugiego zarzutu. Prokuratura wnioskowała o tymczasowy areszt dla oskarżonego, ale sąd nie przychylił się do wniosku. Zgodził się na wyjście Durczoka z aresztu po wpłaceniu 15 tys. zł poręczenia.

Nie ma się co dziwić, że Durczoka spotkało jednoznaczne potępienie za ten karygodny czyn. No, prawie jednoznaczne. W obronę wziął go Jan Hartman. – Kamil Durczok całe życie ma jakieś afery. Ale potem się jakoś podnosi. I tak też będzie tym razem. Bardzo mi go żal, choć to trudny gość. Może jego problemy to nie całkiem jego wina? Pamiętajmy, ile dobrego zrobił i nie przekreślajmy go – napisał.

Dziwimy się, jak można brać w obronę tykającą bombę zegarową, jaką niewątpliwie jest każdy nietrzeźwy kierowca. Dziwimy się tym bardziej, że w 2014 roku ten sam Hartman na antenie „TVN 24” jednoznacznie potępiał kierowcę, który śmiertelnie potrącił po pijaku sześć osób w Kamieniu Pomorskim. Wtedy jakoś nie był skory do „nie przekreślania” sprawcy. Może za mało dobrego zrobił?

Hartman ubolewał również, że w Polsce jest przyzwolenie na picie i złe zachowanie po alkoholu, ale – jak dodawał – dzięki kampaniom społecznym, to przyzwolenie jest coraz mniejsze.

Swoim najnowszym wyznaniem Hartman całkowicie przeczy wcześniejszym słowom i niejako zwiększa przyzwolenie „na picie i złe zachowanie po alkoholu”. Do niebywałej hipokryzji wszelkich lewicowych mądrych inaczej głów zdążyliśmy się już przyzwyczaić. Szkoda tylko, że dostajemy kolejne potwierdzenie dwulicowości i to w tak beznadziejnym przypadku.

REKLAMA