Paszporty kradzione przez kieszonkowców we Francji służyły do przemytu migrantów z Turcji. Kulisy nielegalnego biznesu

Scenki rodzajowe, czyli codzienność metra Barbes Fot. Twitter
REKLAMA

Setki paszportów ukradzionych w Paryżu zasilały sieć przemytników, którzy odsprzedawali te dokumenty migrantom. W 2016 r. zatrzymano dwóch Belgów, przy których znaleziono 130 francuskich paszportów. Był to wierzchołek góry lodowej.

Dochodzenie policji doprowadziło do odkrycia dużej i dobrze zorganizowanej sieci złodziei paszportów. Wg dziennika „Le Parisien” kieszonkowcy działali głównie na Barbès, w XVIII dzielnicy Paryża, a ich celem były przede wszystkim dokumenty.

REKLAMA

Odbiorcy płacili za paszporty od 20 do 50 euro, co świadczy, że „towaru” nie brakowało. Dalej dokumenty te wędrowały do fałszerzy.

Zatrzymane paszporty Belgom miały trafić do pasera w Nicei, który zarobiłby na nich co najmniej 10 000 euro, odsprzedając je z kolei do Turcji i Grecji.

Działające tam grupy przemytników zajmowały się już tylko uzupełnianiem konkretnych danych imigrantów, którzy odpowiednio zapłacili za „otwarcie” dla siebie kolejnych granic i wjeżdżali do państw UE jako jej obywatele.

Policja zatrzymała w tej sprawie 22 lipca siedmiu mężczyzn i jedną kobietę. Aresztowań dokonano w Paryżu i Nicei. Są oskarżeni o fałszerstwo, paserstwo, udział w przestępczości zorganizowanej. Sześć osób trafiło do aresztu, dwie są pod kontrolą sądu.

Poniżej „scenki rodzajowe” okolicy metra Barbes:

Źródło: Le Parisien/ Valeurs Actuelles

REKLAMA