Autonomiczne auto samo wiozło nawalonego Durczoka? Próby obrony celebryty coraz bardziej absurdalne

Celebryta Kamil Durczok już na trzeźwo wygłasza oświadczenie w piotrkowskim sądzie. Zdjęcie: PAP/Grzegorz Michałowski
Celebryta Kamil Durczok już na trzeźwo wygłasza oświadczenie w piotrkowskim sądzie. Zdjęcie: PAP/Grzegorz Michałowski
REKLAMA

Kasta dziennikarska trzyma się mocno. Już pojawiają się głosy, że to nie Kamil Durczok kierował BMW X6, i uderzył autem w jeden z pachołków rozdzielających jezdnię. Potwierdzać ma to fakt, że kompletnie pijany były prezenter TVN-u, miał mieć aż 2,6 promila w wydychanym powietrzu. Dziennikarz Łukasz Bąk zastawiania się jak w takim stanie Durczok miał przejechać trasę znad morza aż pod łódzką miejscowość?

Obrońcą Kamila Durczoka jest Łukasz Bąk, który w swoim artykule zwraca uwagę, że w przypadku takiego stanu upojenia, w jakim się znalazł Kamil Durczok, nawet trafienie kluczykiem do stacyjki byłoby karkołomne. Więc dziennikarz stwierdza, że jakim cudem miał on przejechać aż 350 km znad morza pod Piotrków Trybunalski.

REKLAMA

Jak znanemu dziennikarzowi udało się dotrzeć aż pod Łódź w takim stanie? Według Bąka odpowiedź jest prosta – to nie on prowadził!

„Technicznie rzecz biorąc, to nie on prowadził samochód. Robiły to za niego radary, kamery, siłowniki i komputer. Równie dobrze zatem za kierownicą mógł siedzieć pies Kamila – Dymitr. I też dojechałby do Piotrkowa” – napisał autor artykułu.

Dziennikarz dzienniku.pl stwierdził, że samochód jakim jechał Durczok, czyli BMW X6, to auto półautonomiczne, czyli – w pewnych warunkach – samojeżdżące.

„Wystarczyło, że Kamil ustawił aktywny tempomat np. na 140 km/h (albo ktoś zrobił to za niego), a z resztą auto poradziło sobie samo – zwalniało i hamowało przed innymi pojazdami, potem samo przyspieszało do zadanej prędkości, a nawet utrzymywało się na swoim pasie ruchu. Kamil nie musiał niczego naciskać, puszczać, zwalniać etc. Tak naprawdę nie musiał nawet patrzeć na drogę, bo obserwowały ją za niego kamery i radary” – pisze w artykule Łukasz Bąk.

Jedynym zadaniem 51-latka miało być trzymanie rąk na kierownicy, by „systemy czuły, że tam siedzi”.

Jazda autostradą nie była wyzwaniem dla tak zaawansowanego technicznie auta. Problemy się zaczęły na wysokości Piotrkowa Trybunalskiego, gdzie trwa remont drogi. Jak podkreśla redaktor Bąk, system wtedy mógł „zgłupieć” i oddać prowadzenie w ręce pijanego kierowcy. Co się dalej stało już wiemy.

Kamil Durczok 26 lipca na trasie A1 pod Piotrkowem Trybunalskim rozbił samochód. Okazało się, że były prezenter TVN-u był kompletnie pijany. W organizmie miał 2,6 promila alkoholu.

Źródło: dziennik.pl

REKLAMA