
Turyści wybierający się w Tatry od kilku dni nieustannie dają wywieźć się na manowce. Wszystkiemu winny jest GPS, który źle wyznacza trasę i prowadzi przez niedostępne dla samochodów drogi. Kierowcy nie zważają na znaki i ślepo ufają elektronice. Tylko jednego dnia straż miejsca zawróciła aż 700 samochodów.
Problem dotyczy głównie tych, którzy chcą ominąć centrum Zakopanego jadąc do Kościeliska. GPS wyznacza trasę przez Ząb i Gubałówkę. Sęk w tym, że obowiązuje tam zakaz ruchu, czego od kilku dni nie wyłapuje nawigacja.
Ulica Marcina Zubka na szczycie Gubałówki od lat jest deptakiem. Samochodem poruszać się mogą po niej jedynie stali mieszkańcy, pracownicy lub osoby, które wynajmują tam pokoje. Szczególnie teraz, w szczycie sezonu, Gubałówkę pieszo przemierza tysiące turystów, a każdy dodatkowy pojazd stwarza po prostu zagrożenie.
– Prawdopodobnie ze względu na jakąś awarie sieci nawigacyjnej, wielu turystów, którzy jadą spokojnie do Zakopanego czy sąsiedniej gminy Kościelisko, jest zapraszana przez błędne wyznaczenie tej drogi jako skrót i tym tropem olbrzymia liczba kierowców wjeżdża na obszar ograniczony zakazem ruchu i spotyka tam patrol Straży Miejskiej – mówi na antenie „RMF FM” Marek Trzaskoś, komendant zakopiańskiej Straży Miejskiej.
Tylko we wtorek 30 lipca funkcjonariusze zawrócili z Gubałówki 700 niczego nieświadomych kierowców. Na tyle przyzwyczailiśmy się do nawigacji oraz na tyle ufamy już wszelkim pomocom technologicznym, że przestajemy zwracać uwagę na obowiązujące znaki.
Jak podkreśla komendant, gdyby strażnicy nie zawracali tych samochodów, stwarzały by one olbrzymie zagrożenia dla turystów wędrujących po Gubałówce. W związku z tym władze Zakopanego zwróciły się do administratora popularnej nawigacji, by w trybie pilnym na swoich mapach uwzględnił, że jest to droga ograniczona zakazem ruchu od Zębu aż po Kościelisko.
Strażnicy ostrzegają także, że takie ślepe ufanie nawigacji może kosztować nawet 500 złotych, w drastycznych sytuacjach strażnicy mogą skierować sprawę do sądu, który może wymierzyć karę nawet 5000 złotych grzywny.
Jazdę w korku pomiędzy turystami można zobaczyć na filmie udostępnionym przez „Tygodnik Podhalański”.
Źródło: rmf24.pl/nczas.com