Tak działa państwo. Mistrzostwo świata w marnowaniu szans. Polski grafen będzie chiński

Zdjęcie ilustracyjne. / fot. pixabay.com
Zdjęcie ilustracyjne. / fot. pixabay.com
REKLAMA

To miał być eksportowy hit, polski grafen. Skończyło się na entuzjastycznych zapowiedziach. Niestety obecna sytuacja wskazuje na to, że grafen w 2019 roku nie będzie już nigdy biało-czerwony. Ocenia się, że dziś polski grafen jest już daleko w tyle.

Były wielkie i co najważniejsze realne plany masowego wprowadzenia grafenu z Polski na rynek światowy. A skończyło się jak zwykle, politycznym przetasowaniem, sprzedażą specjalistycznego sprzętu i kolejnymi obietnicami.

REKLAMA

Pałeczkę liderów przejęli inni. Chiny już obecnie deklarują, że do 2023 roku będą produkować 5 tys. ton grafenu rocznie.

Grafen jest przewodnikiem, który bardzo dobrze przewodzi ciepło i elektryczność. Za rozwój technologii grafenowej w Polsce odpowiada Instytut Technologii Materiałów Elektronicznych. Kilka lat temu byliśmy liderami w opracowaniu tego materiału.

Główną osobą kierującą rozwojem tego produktu był dr hab. Włodzimierz Strupiński, zwany „ojcem polskiego grafenu”, który prowadził rozmowy ze światowymi korporacjami technologicznymi i podejmował próby jak najszybszego wprowadzenia polskiego grafenu na rynek. W tym czasie opracowano unikalną, polską metodę jego pozyskiwania na skalę przemysłową.

Jednak w 2017 dr hab. Strupiński roku został zwolniony z pełnionej funkcji, po 34 latach pracy w zawodzie. Sprawę przejęła firma Nano Carbon, która miała wprowadzić polski grafen na międzynarodowy rynek.

Niestety, ta spółka powołana specjalnie do tego, nie podołała i co najgorsze wystawiła na sprzedaż swoje specjalistyczne urządzenia, na których tworzono wyjątkowe materiały. W niektórych przypadkach były to jedyne wyroby na świecie.

Politycy, którzy stali za tą roszadą, nie tracą jednak optymizmu. Nowy projekt to przejęcie sprawy przez spółkę Grupa Azoty, gdzie państwo ma swoje udziały i pieniądze. Tam ma być produkowany grafen płatkowy.

Światowym hitem, o który trwa walka wielkich przemysłowych potęg, jest jednak grafen foliowy. To w produkcję jego inwestują Chiny, Korea, Japonia i bogate kraje UE.

Dlatego też zespół dr. hab. Włodzimierza Strupińskiego upatrywał swojej szansy w grafie foliowym, który mógłby otworzyć przed Polską niesamowite możliwości finansowe.

„Z mojego punktu widzenia, te działania spółki Nano Carbon były za mało profesjonalne i nie udało się jej zaistnieć na światowym rynku, choć miała znacznie większe atuty niż wiele firm, które odniosły sukcesy. Natomiast, gdy to wszystko się zaczynało, Nano Carbon miał znacznie lepsze możliwości – świetną technologię od ITME oraz doskonałe zaplecze naukowe i badawcze w instytucie, a do tego bogatych właścicieli. Zabrakło jednak skuteczności działania i dobrego nadzoru nad tym wszystkim ze strony państwa oraz wsparcia ze strony odpowiednich instytucji państwowych dla tak strategicznego przedsięwzięcia” – mówi Strupiński.

Politycy odwrócili się od grafenu, ponieważ uznali, że nie spełnia on szybko oczekiwań komercjalizacji.

Koniec tej historii jest taki jak zwykle. Polski naukowiec odsunięty od pracy znajduje ją tam, gdzie go potrafią docenić.

„Obecnie pracuję na Politechnice Warszawskiej, ale także w spółce Vigo System, w której mamy szansę rozwinąć określone technologie półprzewodnikowe na dużą skalę produkcyjną. Ostatnio nawiązałem też kontakt z Chińczykami. Jak już wspomniałem, opanowali oni już produkcję grafenu metodą, którą wcześniej sam opatentowałem. Nie mają jeszcze produkcji komercyjnej, więc patent nie został naruszony, ale udało im się wdrożyć metodę, której wcześniej nikt nie był w stanie powtórzyć. Dlatego zaprosili mnie do współpracy i będę pracował z Chińczykami, a nie z polskim ITME, co jest swoistym absurdem” – kończy swoją wypowiedź dr hab. Włodzimierz Strupiński.

Dziennik.pl porównał Włodzimierza Strupińskiego do komputerowego wynalazcy Jakuba Karpińskiego. „Co mają ze sobą wspólnego postacie inż. Jacka Karpińskiego oraz dr hab. Włodzimierza Strupińskiego? Odpowiedź jest prosta. Otóż mają wspólnego pecha. Polega on na tym, że są ojcami genialnych dokonań, na które absolutnie nie powinni się porywać. Jego mikrokomputer naruszył święty spokój kilku ministerstw… Zbyt nowoczesny produkt niweczył w PRL istniejące porządki, wymuszając niechciane zmiany”.

Karpiński jak wiadomo, w końcu został zniszczony przez partyjną nomenklaturę i zajął się hodowlą świń. Strupińskiemu jak widać to nie grozi.

Źródło: Cyfrowa rp.pl, Dziennik.pl

REKLAMA