Nie dość, że ściągamy masowo imigrantów, to jeszcze płacimy za nich odszkodowania. „Państwo oddaje setki tysięcy złotych”

Imigranci na Śródmieściu w Warszawie. / Fot. Twitter Zuzanna Trela
Imigranci na Śródmieściu w Warszawie. / Fot. Twitter Zuzanna Trela
REKLAMA

Obcokrajowcy latami czekają na decyzje legalizujące pobyt i pracę w Polsce. Z raportu NIK, do którego dotarł „DGP”, wynika, że kolejki w urzędach wojewódzkich są coraz dłuższe. Dziś podjęcie decyzji zajmuje urzędnikom średnio 206 dni. Jeszcze pięć lat temu zaledwie 64.

Urzędy nie radzą sobie z rozpatrywaniem wniosków, a koszty opieszałości ponoszą głównie pracodawcy, którzy chcą zatrudnić cudzoziemców na dłużej – pisze „Dziennik Gazeta Prawna”.

REKLAMA

Według NIK, na który powołuje się gazeta, w latach 2014–2018 zapadło 115 wyroków stwierdzających bezczynność lub przewlekłość postępowań, z czego aż 101 wydano w ubiegłym roku. Wojewodowie musieli zapłacić w sumie 211 tys. zł odszkodowań (196 tys. zł w wyniku rozstrzygnięć sądu z 2018 r.).

W skrajnym przypadku decyzja dotycząca wniosku została wydana po ponad trzech latach. Z raportu NIK wynika, że urzędy już pierwsze czynności podejmowały nawet z rocznym opóźnieniem.

Cudzoziemcy z sześciu krajów, m.in. Ukraińcy, mogą pracować przez sześć miesięcy na podstawie oświadczeń składanych przez pracodawców w urzędzie pracy. Gdy okres ten się skończy, a pracodawcom zależy na zatrzymaniu wykwalifikowanych pracowników, muszą uzyskać oni pozwolenia na pobyt i pracę. Wtedy zaczyna się problem – wskazuje „DGP”.

Przedłużający się czas oczekiwania na te decyzje sprawia, że pracodawcy wstrzymują się z inwestycjami.

Gorsze warunki działalności dla przedsiębiorców odbiją się w niedługim czasie na sytuacji wszystkich pracobiorców, nie tylko cudzoziemców, lecz także na sytuacji finansowej poszczególnych regionów kraju – mówi „DGP” Robert Lisicki z Konfederacji Lewiatan.

Jak dodaje gazeta, cudzoziemcy zaczęli zgłaszać skargi do sądów administracyjnych.

Źródło: PAP

REKLAMA