
Gwiazda lewaków i ekosekt Greta Thunberg płynie płynie z angielskiego Plymuth do Nowego Jorku jachtem żaglowym na szczyt klimatyczny ONZ. Jej „ekologiczna” podróż wymagała zorganizowania co najmniej 6 przelotów nad Atlantykiem.
Nastolatka ze Szwecji którą ekosekty wykorzystują do narzucenia światu swych szaleńczych projektów płynie na pokładzie jachtu Malizia II (Zdrada – przyp red.) na szczyt ONZ. Wyprawę zafundowała rodzina książęca i Klub Jachtowy Monaco.
Eko Greta płynie i ma to być podróż symboliczna – taka, która nie spowoduje emisji dwutlenku węgla do atmosfery. Łodź korzysta z żagli, a elektryczność generowana jest z paneli słonecznych. Thunberg nie chciała lecieć do Nowego Jorku właśnie z powodu emisji gazu. By idolka lewaków mogła się jednak na morzu zabawić trzeba zorganizować aż 6 przelotów z Europy do Nowego Jorku i z powrotem.
Thunberg płynie na szczyt klimatyczny do Nowego Jorku ze swoim ojcem Svante. Gdyby chcieli lecieć w tę i z powrotem, to odbyłyby się 4 podróże samolotem nad Atlantykiem. Ponieważ Ekko Pippi płynie z tatusiem w obronie klimatu, to takich podroży trzeba zorganizować co najmniej 6 podroży.
Jak mówi Boris Herrmann kapitan jachtu w Ameryce wymieniona zostanie załoga i w drogę powrotną z Nowego Jorku do Europy wraz z Gretą i jej tatusiem wypłynie co najmniej 5 pracowników klubu z Monako. Do USA przylecą oni samolotem. Samolotem do Europy zaś wróci sam kapitan Hermann.
Takich podroży nad Atlantykiem odbędzie się co najmniej 6. Ponadto jacht będzie musiał przejść w Nowym Jorku przegląd, co oczywiście także pozostawi „ślad węglowy”.
Gdyby Greta zwyczajnie leciała obyłoby się bez całego cyrku. Na ironię zakrawa fakt, że wszystko organizuje Księstwo Monako, które jest portem dla wielkich luksusowych prywatnych jachtów i gdzie co roku odbywają się wielkie wyścigi Formuły 1.