TOPR w ogniu krytyki. Taternicy proszą o pomoc Morawieckiego. Dwie osoby samodzielnie ruszyły na pomoc grotołazom w Jaskini Wielkiej Śnieżnej

Ratownicy TOPR na lądowisku w pobliżu centrali Tatrzańskiego Ochotniczego Pogotowia Ratunkowego / PAP
Ratownicy TOPR na lądowisku w pobliżu centrali Tatrzańskiego Ochotniczego Pogotowia Ratunkowego / PAP
REKLAMA

W trakcie akcji ratunkowej w jaskini Wielkiej Śnieżnej, dwie osoby bez porozumienia z TOPR samowolnie zeszły do jaskini, próbując dotrzeć innymi kanałami do uwięzionych grotołazów.

Grupa taterników jaskiniowych skrytykowała akcję prowadzoną przez TOPR w jaskini Wielkiej Śnieżnej. Mają również zastrzeżenia do decyzji, że dalsze działania przestają „pilne”. Zaapelowali do premiera Mateusza Morawieckiego, by zadziałał w tej sprawie.

REKLAMA

Naczelnik TOPR Jan Krzysztof odpiera zarzuty i zapewnia, że akcja jest prowadzona profesjonalnie i rozważnie. – Musimy dbać o to, aby ludzie przypadkowi w jaskini się nie pojawili – powiedział.

Krzysztof ujawnił, że podczas jednego dnia prowadzenia akcji w jaskini Wielkiej Śnieżnej ratownicy TOPR zidentyfikowali dwie obce osoby, które weszły do jaskini podczas działań. Ratownikom udało się ich zawrócić dopiero z poziomu minus 300 m. Naczelnik TOPR podkreślił, że była to sytuacja bardzo groźna. – Było to zagrożenie zarówno dla naszych ratowników jak i dla nich samych – powiedział.

Jedną z osób to był strażak, który wcześniej działał z ratownikami TOPR, a drugi to prawdopodobnie taternik jaskiniowy.

Zgodnie z przepisami o bezpieczeństwie i ratownictwie w górach funkcjonują dwie organizacje posiadające zgodę ministra spraw wewnętrznych do działań ratowniczych w górach i jest to TOPR oraz GOPR. Państwowa Straż Pożarna również ma w swoich szeregach grupy przedszkolne do takich działań i w razie potrzeby współpracuje z ratownikami górskimi.

Deklaracje pomocy z całej Europy

Grupa taterników jaskiniowych, która domaga się dopuszczenia do akcji ratowniczej to nieformalna grupa, która nie posiada odpowiednich uprawnień związanych z przepisami obowiązującymi w Polsce do ratowania w jaskiniach. Nie chodzi o to aby rzucić do jaskini dużą grupę ludzi która mogłaby wzajemnie tworzyć dla siebie zagrożenie. Musimy też dbać o to, aby ludzie przypadkowi w jaskini się nie pojawili – mówił podczas sobotniego briefingu Jan Krzysztof.

Dodał on, że TOPR może dopuścić inne grupy do swoich działań ratowniczych, jednak musi ponieść za to odpowiedzialność. Naczelnik musi być wówczas przekonany, że działania innych grup „wniosą coś istotnego do działań ratowniczych, a w tym przypadku nie ma takiego przekonania”.

Naczelnik zaznaczył, że TOPR otrzymało szereg deklaracji pomocy od profesjonalnych grupy ratowników jaskiniowych z całej Europy, między innymi z Francji, która jest wiodącą grupą jeżeli chodzi o ratownictwo jaskiniowe, oraz od ratowników jaskiniowych z Włoch, Chorwacji, Słowenii i Rumunii.

„Musimy postępować racjonalnie”

Rozumiemy reakcje ludzi, reakcje rodzin, oczekiwania przyjaciół i kolegów grotołazów, ale też jako profesjonaliści musimy pewne rzeczy na zimno analizować. Znamy fizjologię człowieka, wiemy jak się zachowuje w temperaturach jakie panują w jaskiniach i biorąc pod uwagę inne zagrożenia jak na przykład duży przybór wody, który też mógł mieć wpływ na śmierć grotołazów, musimy postępować racjonalnie – mówił naczelnik TOPR.

Zwrócił on uwagę, że osoby, które działają sportowo w ekstremalnych warunkach jak na przykład w jaskiniach czy najwyższych górach świata muszą mieć świadomość, że „często nie da się ich uratować i często też nie da się i ciał stamtąd znieść czy też wydobyć”.

Bardzo bym prosił, aby nam zaufać, bo robimy wszystko co jest możliwe, z zachowaniem profesjonalnej oceny ryzyka i ze wszystkimi siłami, które można wykorzystać w takich warunkach – powiedział naczelnik TOPR.

Negatywna ocena akcji

W piątek „Wirtualna Polska” podała, powołując się na anonimowych rozmówców ze środowiska speleologicznego, że „koledzy grotołazów nie zgadzają się, by TOPR odpuszczał”. Grotołazi mają też negatywnie oceniać decyzję naczelnika TOPR, że dalsza akcja w Wielkiej Śnieżniej przestaje być „pilna”. Portal napisał również, że z krytyką speleologów spotykała się decyzja Jana Krzysztofa, niedopuszczająca do akcji ratunkowej innych organizacji ratowniczych, które miały być gotowe bezzwłocznie włączyć się w działania TOPR.

Wp.pl pisze o działającej w strukturach Polskiego Związku Alpinizmu Grupie Ratownictwa Jaskiniowego, a także o grupach ratowniczych GOPR i „innych zagranicznych organizacji”. Zdaniem rozmówców wp.pl, ratownicy ci z racji wysokich umiejętności speleologicznych i znajomości jaskini mogli podjąć próbę dostania się do miejsca przebywania zaginionych drogą, którą ci pokonali, a nie nową, poszerzaną materiałami wybuchowymi, szczeliną.

Na stronie internetowej Sekcji Grotołazów Wrocław zarząd opublikował w piątek stanowisko swoich członków dotyczące akcji ratowniczej prowadzonej przez TOPR w celu uratowania dwóch członków sekcji.

TOPR przez wiele dni prowadził skomplikowaną akcję ratunkową, a my w napięciu oczekiwaliśmy rychłego uwolnienia naszych przyjaciół. Informacje napływające z Tatr nie pozwalają nam dłużej trzymać się nadziei na szczęśliwe zakończenie. Szczególnie w obliczu tak trudnej do zrozumienia decyzji TOPR o zaniechaniu akcji ratunkowej. Pomimo nieodnalezienia jednego z naszych kolegów TOPR wycofuje się z działań w jaskini i nie dopuszcza innych organizacji ratowniczych przebywających na miejscu – napisano w stanowisku członków SGW.

Źródło: PAP/nczas.com

REKLAMA