Prokuratura odmówiła Rabiejowi. Nie będzie postępowania w sprawie naklejek „Gazety Polskiej”

Nalepka
Nalepka "strefa wolna od LGBT"/fot. Twitter Marek Wojtaszek
REKLAMA

Prokuratura uznała, że nalepka „Strefa wolna od LGBT” jako dodatek do „Gazety Polskiej” nie miała „znamion czynu zabronionego”. Donos w tej sprawie do Prokuratury Rejonowej Warszawa-Śródmieście złożył wiceprezydent Warszawy Paweł Rabiej. To zwycięstwo normalności nad zapędami tęczowych totalniaków. Polegiwanie w pościeli wychodzi Rabiejowi lepiej.

Naklejki z hasłem „Strefa wolna od LGBT” zostały dołączone do numeru „Gazety Polskiej”, który był w sprzedaży od 24 do 30 lipca. Wiceprezydent Warszawy Rabiej zarzucił „Gazecie Polskiej” naśladowanie faszyzmu i zawiadomił prokuraturę o podejrzeniu popełnienia przestępstwa przez pracowników pisma.

REKLAMA

W złożonym zawiadomieniu Rabiej stwierdził, że naklejki „Strefa wolna od LGBT” mogą naruszać art. 256 Kodeksu karnego mówiący w pierwszym paragrafie, że „kto publicznie propaguje faszystowski lub inny totalitarny ustrój państwa lub nawołuje do nienawiści na tle różnic narodowościowych, etnicznych, rasowych, wyznaniowych albo ze względu na bezwyznaniowość, podlega grzywnie, karze ograniczenia wolności albo pozbawienia wolności do lat 2”.

Jego zdaniem „elementem faszystowskiego i/lub totalitarnego państwa było/jest stosowanie różnych praktyk prześladowania ludzi ze względu na ich orientację psychoseksualną i identyfikację płciową”. Przypomniał też, że homoseksualiści trafiali do obozów koncentracyjnych.

„Sformułowanie „Strefa wolna od…” nawiązuje do faszystowskiej praktyki ludobójstwa i pogardy człowieka niezależnie od tego, jakiej społeczności wykluczenie i dyskryminacja ma dotyczyć: gejów, lesbijek, ludzi starych, chorych, kobiet, biednych” – argumentował Rabiej.

Redaktor naczelny „GP” Tomasz Sakiewicz stwierdził, że naklejki to odpowiedź na prośby czytelników, którzy mają dość nachalnej propagandy LGTB i do nazizmu porównał cenzorskie zapędy Rabieja: „Nikt dzisiaj nie jest bliżej nazizmu, szczególnie w wersji Ernesta Rohma (znany homoseksualista – przyp. Ncz) prekursora partii hitlerowskiej, niż ci którzy prześladują za odrzucenie ideologii LGBT”.

Sakiewicz przyznał, że wszystkim ludziom, także homoseksualistom, należy się szacunek, ale agresywne zachowania aktywistów LGBT np. wobec duchownych i osób wierzących przypominają najgorsze czasy prześladowań Kościoła i ta ideologia może ewoluować w takim samym kierunku jak nazizm, czy komunizm.

Pod koniec tego tygodnia Prokuratura Rejonowa Warszawa-Śródmieście poinformowała, że po postępowaniu przygotowawczym zdecydowała nie podejmować w tej sprawie postępowania. W naklejkach nie dopatrzono się też naruszenia art. 256 Kodeksu karnego.

Rabiej uznał, że „prokuratura jest ślepa i głucha na faszyzm”. Środowiska i aktywiści LGTB, którzy chcieliby mieć status „chronionych tożsamości” i rzekomo prześladowanych „mniejszości” muszą jeszcze poczekać. Lewackie środowiska od kilku dni krytykują decyzję prokuratury.

Zapewne będzie i ciąg dalszy. Wcześniej sąd zgodził się na wstrzymanie dystrybucji gazety z naklejkami na wniosek działacza LGTB Barto Staszewskiego, który pozwał wydawcę „Gazety Polskiej” o naruszenie jego osobistych dóbr. Sąd Okręgowy w Warszawie przychylił się wtedy złożonego wniosku.

Staszewskiego wsparła inicjatywa „Wolne Sądy”, „Kampania przeciw Homofobii”, czy takie „tuzy” dziennikarstwa jak Jacek Żakowski z „Polityki”, Jan Ordyński z „Przeglądu”, Michał Broniatowski z Politico i Piotr Stasiński z „Gazety Wyborczej”, a także reżyserka Agnieszki Holland. Im cenzura nie przeszkadza.

W pierwszej połowie br. średnia sprzedaż ogółem „Gazety Polskiej” wynosiła 22 152 egz., po spadku o 20,2 proc. w skali roku. Wydająca tygodnik spółka zanotowała w ub.r. wzrost wpływów sprzedażowych z 15,09 do 18 mln zł oraz wyniku netto z 539,9 tys. zł straty, do 311,9 tys. zł zysku. W tym przypadku wolny rynek też jest przeciw LGTB.

Źródło: Wirtualne Media

REKLAMA