I tak to jest z europejskimi wymianami. Rumuni staną przed sądem za złe wychowywanie młodocianych z Niemiec

Maramures w Rumunii Fot. Twitter
REKLAMA

Wysyłanie przez Niemcy swoich młodocianych obywateli sprawiających problemy wychowawcze do ośrodków edukacyjnych za granicę przerabiane jest od lat. Takie grupy trafiały m.in. do Polski. Teraz wyszedł na jaw problem z Rumunami, którzy mieli Niemców źle traktować.

Prokuratura w Bukareszcie wszczęła właśnie śledztwo w sprawie złego traktowania takich podopiecznych z Niemiec na rumuńskiej wsi. Trzech edukatorów zostało zatrzymanych. Trwają przesłuchania niemieckich podopiecznych i reszty personelu. Przeprowadzono też przeszukania kilku mieszkań.

REKLAMA

Personel ośrodka wychowawczego był mieszany. Pracowali w nim większości Rumunii, ale też Niemcy. Zarzuca im się traktowanie nastolatków bliskie „niewolnictwa”, a także „przemoc” i „poniżające traktowanie”.

Pensjonariusze nie byli aniołkami, ale prokuratura ma ustalić, czy po prostu z tymi transeuropejskimi „procesami wychowawczymi” nie przesadzono. Nie wykluczone, że to co uchodzi w standardach rumuńskich, dla rozpieszczonej „trudnej” młodzieży z Niemiec było już „niewolnictwem”.

Resocjalizacja niemieckich nastolatków w wieku od 12 do 18 lat wiązała się z pobytami na farmie w Viseu de Sus (północno-zachodnia Rumunia). Jednorazowo miało tam być około 20 osób. Był to projekt „Maramures” przeznaczony dla trudnej młodzieży i młodych narkomanów.

Ośrodek organizował dla nich w teorii „zajęcia edukacyjne i rekreacyjne wśród natury” pod nadzorem ekspertów pedagogiki i psychologii. Organizatorom zarzuca się jednak odizolowanie ich od kontaktów z rodzinami (pewnie zabrali im „komórki”), ograniczanie jedzenia, zmuszanie do prac na farmie „ponad siły” i „poniżające traktowanie”.

Wyjazdy do Rumunii były organizowane od 2014 roku i prokuratura bada działalność ośrodka od tego czasu. W 2016 r. sądy rodzinne w Niemczech skierowały 15,5 tys. dzieci do tzw. zamkniętych ośrodków wychowawczych, z czego duża część ze względów oszczędnościowych trafiała także za granicę we współpracy z Jugegendamtami.

W ciągu dziesięciu lat liczba „trudnych” dzieci, które pozbawiono wolności wzrosła w RFN ponad dwukrotnie. Rodzi to rozmaite problemy. W Polsce kilka la temu sprawą resocjalizacji niemieckiej młodzieży zajmował się nawet Sejm i żądano likwidacji takich praktyk ze względu na rozmaite nadużycia. Rumunii przerabiają to dopiero teraz. Pokusa finansowa była i jest do dziś duża. 16 lat temu w Polsce, co miesiąc opiekunowie otrzymywali po 2,5 tys. zł., a Niemcy opłacali też ich ubezpieczenia emerytalne i składki zdrowotne. Może jednak lepiej, żeby swoją”trudną młodzież” wychowywali Niemcy u siebie.

Źródło: AFP/ Mediafax

REKLAMA