Kto odpalił kapiszon? Dwie najważniejsze teorie w sprawie „taśm Konfederacji” [VIDEO]

Konfederacja. Foto: konfederacja.eu
Konfederacja. Foto: konfederacja.eu
REKLAMA

Stało się! Zapowiadane od dłuższego czasu „taśmy Konfederacji” ujrzały światło dzienne. A ściśle mówiąc na razie tylko ich „zwiastun”, z którego niewiele wynika.

„Taśmy Konfederacji” miały być dowodem na to, że jej liderzy próbowali znaleźć sposób na transfer pieniędzy z subwencji na prywatne konta.

REKLAMA

Zamiast zapowiadanej bomby dostaliśmy kapiszon i nic nie wskazuje na to, żeby sytuacja w najbliższym czasie uległa gwałtownej zmianie. Jednak pozostaje pytanie, kto zlecał nagrywanie rozmów Konfederacji.

Podczas rozmowy z Marcinem Rolą, pytany o tę kwestię Robert Winnicki przyznał, że podejrzewa, kto mógł nagrywać toczące się wewnątrz Konfederacji dyskusje. Polityk nie chciał jednak zdradzić szczegółów.

Niewątpliwie nadmuchiwanie bańki z napisem „taśmy Konfederacji” w okresie kampanii wyborczej nie jest przypadkowe. Zleceniodawca chciał zdyskredytować ugrupowanie i zmniejszyć jego szanse na wpisanie się w układ polskiej sceny politycznej. Rozmaite taśmy już nie raz były używane do takich właśnie celów.

Można przypuszczać, że jest to swoista zemsta tych, dla których zabrakło miejsca na listach Konfederacji. Być może inspiracja pochodzi z innych źródeł, którym zagraża prawicowe ugrupowanie, mogące zniweczyć dotychczasowy monopol.

Jak w przypadku wszelkich taśm, nie można również wykluczyć działalności starych kiejkutów, kultywujących dziedzictwo czasów słusznie minionych.

Co miał na myśli poseł Winnicki, mówiąc, że „wie, ale nie powie”, tego nie wiadomo. Na razie pewne jest tylko to, że zapowiadana bomba nie przyniosła żadnego przełomu.

Źródła: Twitter/nczas.com

REKLAMA