
Żona najsłynniejszego polskiego gangstera Andrzeja Z. „Słowika” w rozmowie z „Super Expressem” przyznała, że pracuje jako pielęgniarka w jednym z warszawskich szpitali. Kobieta zdradziła kulisy tego zawodu.
Sytuacja w polskiej służbie zdrowia nie napawa optymizmem, a wiele placówek boryka się z brakami kadrowymi. Do szeregów pielęgniarek powróciła natomiast była żona szefa gangu pruszkowskiego.
Monika Banasiak przyznała, że praca jest ciężka. – To harówa non stop na nogach, jednak kocham to i nie wyobrażam już sobie życia bez tej pracy. Chylę czoła wszystkim koleżankom, które wykonują ten zawód, bo to odpowiedzialna i trudna praca – mówiła.
– Wróciłam do korzeni. Zawsze lubiłam pomagać ludziom. Nigdy nie chciałam ludzkiej krzywdy, wbrew niektórym opiniom tych, którzy mnie nie znają- stwierdziła.
– Jestem dyplomowaną pielęgniarką, mam prawo do wykonywania zawodu. Jednak wedle przepisów, jeśli ma się przerwę w wykonywaniu zawodu – a ja taką miałam – należy przejść staż, by odnowić dyplom. Niestety, u nas w Polsce jest to bardzo źle zorganizowane. Muszę teraz pracować sześć miesięcy za darmo i dopiero po tym czasie mogę przejść egzamin, za który jeszcze muszę zapłacić. To strata czasu,nie każdy może sobie na to pozwolić. Nic dziwnego, że dziewczyny przez to nie wracają do zawodu. Tymczasem na własnej skórze przekonuję się, że pielęgniarek przy łóżkach brakuje – wyjaśniła.
W czasie, gdy Banasiak była żoną „Słowika” jej codzienność wypełniały egzotyczne wakacje, kreacje od najlepszych projektantów oraz drogie perfumy i zapach cygar. Teraz, jak przyznała, musi pracować, żeby pomóc synowi, który dostał się na studia, a także mamie – której nie starcza na leki.
– Chcę znów pracować na bloku, uczestniczyć w operacjach. Tam życie oddarte ze złudzeń, tam wszyscy wobec Boga i śmierci są tacy sami, równi. Dla mnie ta praca jest jak powołanie – podkreśliła.