
Mijają kolejne dni od śmierci Piotra Woźniaka-Staraka, a na jaw wychodzą kolejne historie z życia syna miliardera. Okazuje się, że oprócz chęci życia „na bogato” miał również wielkie serce.
Ciekawą historię opowiedziała dziennikarka TVN Anna Kalczyńska. Wydarzenie miało miejsce w trakcie wakacji w górach, kiedy to doszło do tragedii.
Jasiek dostał gorączki prawie 40 st. Spotkałam Piotrka i wspomniałam mu, że martwię się o syna. Jego reakcja była natychmiastowa! Powiedział: „Słuchaj, może ci pomóc? Ja mam prywatny helikopter. Zawieziemy Jasia do szpitala”. Poruszona stwierdziłam, że nie ma takiej potrzeby, bo syn z tego wyjdzie, i nie chciałam nikogo kłopotać. Byłam mu jednak ogromnie wdzięczna – relacjonowała Kalczyńska na łamach portalu Fakt24.pl
Dziennikarka przyznała, że informacja o śmierci Woźniaka-Staraka mocno ją poruszyła.
Widzieliśmy się w Sopocie, na kilka dni przed śmiercią Piotra. Moja córka zrobiła do niego głupią minę, on odpowiedział tym samym. To zostanie mi w pamięci na zawsze – wyznała.
Znam go jako osobę bardzo życzliwą. Kiedyś zaprosił mnie z mężem i dziećmi do restauracji. Udowodnił wtedy, że uwielbia dzieci. Miał z nimi rewelacyjny kontakt. Z moim synem dużo się wygłupiał, z dziewczynkami tańczył, robił wygibasy. Jego szaleństwo nie raz prowadziło go do niebezpiecznych sytuacji, ale mówił, że anioły nad nim czuwają – dodała.
Źródło: Fakt24.pl / NCzas.com