Przylatujący do Polski wiceprezydent Pence to nie gwiazdor w stylu Trumpa. Ale jego podglądy zszokowałyby naszych postępowych Europejczyków

Trump USA spisek Prezydent
Prezydent Donald Trump i wiceprezydent Mike Pence fot. Wikipedia 2.0 autor: Gage Skidmore
REKLAMA

Donald Trump z powodu huraganu Dorian nadciągającego nad Florydę przełożył swą wizytę w Polsce. Zamiast niego przylatuje wiceprezydent Mike Pence, który choć pozostaje w cieniu, jest jeszcze bardziej radykalny od obecnego lokatora Białego Domu.

Ranga amerykańskiej wizyty wyraźnie uległa zmniejszeniu, bo wiceprezydent nie jest nadzwyczaj ważną postacią na scenie politycznej USA. W gruncie rzeczy to tylko taki „zapasowy” prezydent trzymany na wypadek, gdyby coś stało się z POTUS (President Of The United States).

REKLAMA

Jego prerogatywy są stosunkowo nikłe, więc i jego przyjazd do Polski nie wzbudzi większego zainteresowania mediów na świecie. Mike Pence pewnie powie w Polsce, to co miał powiedzieć Trump, być może pomijając tylko te wątki, które ze względów wyborczych poruszyłby Trump – np kwestię wiz. Podpisze też co jest do podpisania i zapewni o dozgonnej przyjaźni dwóch wielkich narodów polskiego i amerykańskiego. Większego zainteresowania to w Ameryce nie wzbudzi, a w Polsce powinno. Jeśli Trump wygra wybory w 2020 roku, to jego naturalnym następcą jako kandydat prezydencki będzie właśnie Pence.

60-letni były gubernator stanu Indiana to całkowite przeciwieństwo Trumpa. Człowiek skromny, nie narzucający się, nie promujący za wszelka cenę, znający swoje miejsce w szeregu. Polityka w jego wykonaniu to nie jest show. Nielubiący obecnego prezydenta Demokraci i komentatorzy twierdzą, że Trump specjalnie dobrał sobie „nijakiego” Pence’a, by jego gwiazda na tle cichego ewangelika świeciła jeszcze większym blaskiem. Tymczasem to dziecko irlandzkich katolików, z pięciorgiem rodzeństwa ma poglądy, które zszokowałyby naszych postępowych Europejczyków.

Jako gubernator Indiany obniżył podatki stanowe i błyskawicznie, po latach zapaści spowodowanych przez poprzedników, doprowadził do nadwyżki w stanowym budżecie. Według niego dolar znów powinien być oparty o złoto. W USA zasłynął z tego, że zdecydowanie sprzeciwia się przyznawaniu jakichkolwiek przywilejów, czy finansowych grantów środowiskom LGBTUSA. Chciał ograniczenia finansowania walki z HIV twierdząc, że za te pieniądze skuteczniej byłoby leczyć homoseksualistów tak, by z powrotem byli hetero.

Pence za wielka blagę uważa „wywołane przez człowieka globalne ocieplenie”. Jest człowiekiem bardzo religijnym i jak mówi przez cały okres małżeństwa nie postał nigdy sam na sam z jakąś kobietą. Zawsze musiała towarzyszyć mu żona. Wśród rozwiązłych Demokratów taka postawa wywołuje kpiny. Jakże bardzo kontrastuje to z „dokonaniami” Trumpa, który jest żonaty po raz trzeci, a niegdyś był prawdziwym nowojorskim playboyem. Za Mike’m Pence nie ciągną się żadne skandale, nikt nie podejrzewa go o uczestnictwo w aferach.

Pence jest zdecydowanym przeciwnikiem aborcji i zwolennikiem ostrej polityki imigracyjnej. Pod obliczem dobrodusznego, nieco nudnego wujaszka kryje się bardzo twardy i nieustępliwy polityk, nie tak kolorowy jak Trump, ale równie stanowczy.
To, czy zostanie w 2024 roku prezydentem Stanów Zjednoczonych zależy od tego czym i kiedy zakończą się rządy Donalda Trumpa.

REKLAMA