
Drugą noc z rzędu trwały w Johannesburgu zamieszki, plądrowanie sklepów i podpalenia. Policja użyła gumowych kul, broi hukowej i gazu do rozproszenia tłumów amatorów cudzej własności. Podobne akty miały też miejsce w Pretorii.
Wszystko zaczęło się w dzielnicy Alexandra w Johannesburgu, która sąsiaduje z dzielnicą finansową Sandton. Kilka sklepów zostało tam podpalonych i splądrowanych. Później zamieszki rozniosły się i przybrały na sile po śmierci trzech osób w podpalonym budynku. Republika Południowej Afryki przeżywa nową falę przemocy.
Według najnowszych danych władze aresztowały ponad 100 osób, jednego z uczestników grabieży zastrzelono. Agencje piszą o „ksenofobicznych” aktach przemocy, bo właścicielami obrabowanych sklepów są głównie cudzoziemcy. Władze zaprzeczają takim motywom i mówią o zwykłej przestępczości.
Jeśli tak jest, to jest to z pewnością „przestępczość zorganizowana”, bo w czasie rozruchów podpalano auta, z których wznoszono barykady. Miały one utrudnić interwencję policji i pozwolić spokojnie okradać sklepy.
#malvernlooting More than 50 vehicles have been burnt this morning on Jules Street in Malvern, Johannesburg. This after residents of Jeppestown went on the rampage looting shops in the area following the death of 3 people in a building fire. #sabcnews pic.twitter.com/lxUOxL0PNY
— Sashin Naidoo (@Sashinn007) September 2, 2019
Skierowanie większej liczby funkcjonariuszy policji na ulice po pierwszym dniu zamieszek nie wiele dało i wydarzenia się powtórzyły.
To nie pierwszy taki wybuch przemocy w ostatnich latach. W 2015 r. siedem osób zginęło podczas grabieży firm należących do obcokrajowców (Nigeryjczyków, Chińczyków, Hindusów) w Johannesburgu i Durbanie. W 2008 r. zamieszki na podobnym tle pochłonęły 62 ofiary śmiertelne.
Car dealership owned by Nigerian burnt in Johannesburg. #Xenophobia #xenophobic pic.twitter.com/KDtgTuUT2d
— Aijay (@Hejeoma) September 2, 2019
Źródło: Le Figaro/ AFP