
PiS zamierza wprowadzić reformę, która uderzy w płace 350 tys. Polaków. Rząd założył w projekcie budżetu na 2020 rok likwidację limitu 30-krotności podstawy składek na ubezpieczenie emerytalne oraz rentowe.
Zniesienie limitu dla najlepiej zarabiających pracowników miałoby przynieść do budżetu w przyszłym roku ponad 5 mld zł. To jedno ze źródeł finansowania programów socjalnych rządzącego ugrupowania, w tym 500 Plus.
Zgodnie z obecnie obowiązującymi przepisami, jeśli osoba zatrudniona na umowę o pracę zarobi w ciągu roku więcej niż 30-krotność prognozowanego przeciętnego wynagrodzenia w gospodarce, nie musi płacić składek na ZUS. W 2019 r. ten limit wynosi 142,9 tys. zł. rocznie. Powyżej tej kwoty zatrudniony sam rozporządza swoim majątkiem, szukając najlepszego – w jego ocenie – sposobu zabezpieczenia na przyszłość.
Projekt PiS bezpośrednio uderzy w portfele ok. 350 tys. pracowników. Według wyliczeń organizacji pracodawców, po wprowadzeniu zmian strata dla jednej osoby wyniesie od 2 tys. zł rocznie, przy zarobkach niewiele przekraczających wymagany próg, do nawet 20 tys. zł, przy zarobkach powyżej 360 tys. zł brutto rocznie).
Eksperci szacują, że najlepiej zarabiające osoby w kraju mogą stracić rocznie nawet kilkanaście tysięcy złotych, natomiast pracodawcy – kilkadziesiąt tysięcy. Problem stanowi poważne zagrożenia dla niektórych branż, jak np. IT, w których zarobki objęte zmianami otrzymuje większość kadry. Postawi to w bardzo trudniej sytuacji wiele podmiotów tej branży.
Reforma poddawana jest krytyce zarówno ze strony organizacji pracodawców, jak i ekspertów od ubezpieczeń społecznych.
– To jest projekt złej zmiany. Jestem za tym, by został porzucony przez rząd. Dla przedsiębiorców, w wymiarze praktycznym oznacza on ok. 11 mld zł zwiększonych kosztów prowadzenia działalności gospodarczej przez najbliższe 10 lat – ocenia Wojciech Nagel, członek rady nadzorczej ZUS oraz ekspert BCC.
Jak ostrzega, posunięcie rządu będzie dotyczyć przede wszystkim umów o pracę osób najbardziej kreatywnych. W jego opinii, można spodziewać się ucieczki od etatów na rzecz innych metod wykonywania pracy.
Zdaniem pracodawców, nowe rozwiązanie doprowadzi do odpływu kapitału oraz technologii, a także wysoko wykwalifikowanego personelu poza granice Polski. – Zmiana może objąć w niektórych podmiotach nawet ponad 50 proc. pracowników. Firmy będą bardzo ostrożnie uruchamiały nowe dobrze płatne stanowiska pracy. Wiele koncernów wybierze inne kraje, np. w Europie Środkowo-Wschodniej – twierdzi Robert Lisicki, radca prawny i dyrektor departamentu Konfederacji Lewiatan.
Kalkulacja wyborcza PiS nie uwzględnia tych argumentów.
Źródło: forbes.pl / businessinsider.com.pl