W święto narodowe Katalonii – Diada, na ulice Barcelony wyszli ponownie miejscowi separatyści. Doliczono się 600 tys. manifestantów. Liczba imponująca, ale jednak znacznie mniejsza, niż w przypadku protestów ubiegłorocznych, które zgromadziły milion osób. Jest to też mniej, niż we wszystkich latach poprzednich, czyli od 2012 roku, kiedy to pojawiły się żądania niepodległości tej prowincji.
Spadek frekwencji ma miejsce m.in. ze względu na podziały wśród organizacji separatystów. Nie wszystkim odpowiada radykalizm żądań partii „Razem dla Katalonii” byłego szefa regionu Carlesa Puigdemonta, który uciekł do Belgii, ale wzywa do „konfrontacji z Madrytem”.
W czasie manifestacji doszło jednak do zamieszek, kiedy licząca ponad pół tysiąca osób grupa zwolenników niepodległości Katalonii podjęła próbę sforsowania barierek, okalających regionalny parlament w Barcelonie. Udało im się wedrzeć do budynku, a funkcjonariusze policji użyli pałek.
Agresorzy to w większości działacze lewackich Komitetów Obrony Republiki (CDR), którzy w odpowiedzi obrzucili funkcjonariuszy kamieniami, butelkami oraz petardami. Separatyści zaatakowali też transmitujących wydarzenia pod parlamentem dziennikarzy hiszpańskich mediów: telewizji TVE oraz Antena 3, niszcząc im sprzęt.
Some 600,000 people turn out in central Barcelona to support Catalan independence from Spain, as the leaders of Catalonia's last secession bid await their trial verdict @JWilsonBCN https://t.co/TcSP51gUan
— AP Europe (@AP_Europe) September 11, 2019
Manifestanci skandowali hasła przeciwne władzom Hiszpanii, zwolnienia „więźniów politycznych”, a także domagali się natychmiastowego ogłoszenia przez kataloński rząd Quima Torry niepodległości regionu.
Tens of thousands call for #Catalonia's independence in #Barcelona pic.twitter.com/6oasYXYGvL
— Ruptly (@Ruptly) September 11, 2019
💙❤ Today is the National Day of Catalonia. We hope all our fans around the world have a wonderful ‘Diada’! pic.twitter.com/KWI6ToPq1N
— FC Barcelona (@FCBarcelona) September 11, 2019
Źródło: Ouest France