„Żółte kamizelki” tym razem w Nantes. Starcia z policją, gaz i znienawidzony.. Mac’Donalds

REKLAMA

44 akt protestów „żółtych kamizelek” tym razem uczynił swoje centrum w Nantes. Jeszcze poprzedniego dnia policja skonfiskowała tam ukryte w pobliżu centrum miasta na placu Delorme 22 „koktajle Mołotowa”, ich wyrzutnie i… gigantycznego homara z plastiku. Ten ostatni jest symbolem rządów Macrona i bliskiego mu polityka Francois de Rougy, który nadużywał funduszy publicznych.

Policja obliczyła ilość manifestantów w Nantes na 2 tys. osób. Centrum miasta zamknięto, więc protestujący krążyli wokół, ale szybko do doszło do obrzucenia kordonu policyjnego różnymi przedmiotami. Służby porządkowe odpowiedziały gazem. Tu trzeba dodać, że jeszcze przed manifestacją dokonano kilkunastu prewencyjnych zatrzymań.

REKLAMA

Hasłem manifestacji jest „konwergencja gniewu”. Chodzi o śmierć na festiwalu muzyki w Nantes 24-letniego DJ Steve’a Caniço, który utopił się w rzece po ataku policji 21 czerwca. W tłumie dominowały hasła obrażające policję. Policja ściągnęła do miasta na wszelki wypadek nawet transportery opancerzone.

Manifestacja w Nantes zaczęła się o 14, ale szybko przerodziła się w utarczki. Podobne wydarzenia, ale mniej liczne, organizowano także w większości innych miast Francji.

Po piątkowym strajku komunikacji w Paryżu (sprawa reformy emerytur) zapowiadają się kolejne protesty różnych branż zawodowych i grup społecznych. „Żółte kamizelki” liczą w związku z tym na zasilenie frekwencji swoich protestów, które już niedługo będą miały pierwszą rocznicę.

W Nantes pojawił się także anarchistyczny „Czarny blok”. Jego działacze zajęli się głównie rozbijaniem witryn miejscowego „Mc Donalda”:

Źródło: Ouest France

REKLAMA