Podwójne standardy „Greenpicu”. Kilka przykładów tylko z naszego kraju [VIDEO]

"Ekolodzy" blokują prace gdańskiego portu / Fot. Greenpeace
REKLAMA

Przy okazji zablokowania rozładunku węgla z Mozambiku w Gdańsku, pojawiły się znaki zapytania wokół tej organizacji i wyboru przez nią celów działania. W tym samym czasie Wisła dotoczyła do Gdańska śmierdzące warszawskie odpady, ale działacze Greenpeace woleli zatkać nosy i siedzieć na dźwigach.

Działacze zablokowali rozładunek węgla, rozbili namiot na portowym dźwigu i zatrzymali transport… antracytu dla polskiego hutnictwa, co przyniosło straty w przestoju pracy portu szacowane są na co najmniej 500 tys. zł.

REKLAMA

Powstaje pytanie – czy Greenpeace protestuje zawsze wtedy gdy coś złego dzieje się ze środowiskiem? Wygląda na to, że stosowane są tu podwójne standardy. Wszyscy pamiętają jeszcze o wielkiej hucpie z wycinką drzew w Puszczy Białowieskiej. Działacze Greenpeace twierdzili wtedy, że wycinka nie była uzasadniona ze względów przyrodniczych, bo kornik jest częścią puszczańskiego ekosystemu i kształtuje Puszczę od tysięcy lat.

Teraz podobna sytuacja panuje w Bawarii, czy we francuskich lasach wokół Verdun. Ta sama działaczka Katarzyna Jagiełło z Greenpeace, mówi: „w zagrożonych gradacją kornika lasach gospodarczych można stosować wycinkę, szczególnie gdy ich wartość przyrodnicza nie jest duża”.

Inny przykład. Jak to w miastach rządzonych przez PO bywa, ich troska o ekologię czasami zalatuje trochę nieświeżością. Zanim padły ściekociągi do Czajki w Warszawie, w maju 2018 miała miejsce awaria przepompowni ścieków w Gdańsku, oddana w pacht obcemu podmiotowi.

Wtedy też w ramach „kontrolowanego zrzutu” po awarii przepompowni ścieków Ołowianka odbierającej 60% nieczystości z Gdańska, „zasilano” biedną Motławę 2,3 tys. metrów sześciennych ścieków na godzinę.

Co na to Greenpeace. Jak zwykle tłumaczyli, że biorąc pod uwagę, że są to ścieki komunalne, a nie zanieczyszczenia chemiczne, które na trwałe mogłyby pozostać w środowisku, jest duża szansa, że nie dojdzie do trwałych zniszczeń środowiska naturalnego. Środowisko naturalne powinno sobie poradzić. Liczymy na to, że urząd miasta potraktuje ten incydent jako poważną lekcję na przyszłość.

Dwa miesiące później, w lipcu 2018 roku nagłośniona zostaje afera z budową zamku w Puszczy Noteckiej na obszarze chronionym Natura 2000. Usypano tam sztuczną wyspę, zmieniono wygląd zbiornika wodnego.

I stanowisko Greenpeace: To nie jest pierwsza tego typu sytuacja, takich przypadków jest wiele. To, co w tej sytuacji bulwersuje, to pozwolenie RDOŚ na tę inwestycję. My sami dowiedzieliśmy się o budowie z mediów. (..) Nie można pozwalać na „państwo z dykty”, które nie ma mechanizmów kontroli. Pytanie w tej sytuacji powinno brzmieć: gdzie było państwo?

W czasie awarii oczyszczalni ścieków „Czajka” w Warszawie Greenpeace zachował podobną „konsekwencję”. 3 tys. litrów ścieków na sekundę, bakterie E.Coli w Zatoce Gdańskiej, a Zieloni mówią, że „zrzut ścieków z lewobrzeżnej Warszawy bezpośrednio do Wisły jest sytuacją, którą należy dokładnie monitorować (..) Taki monitoring jest obecnie prowadzony przez odpowiednie upoważnione do tego instytucje samorządowe i centralne. (..) Jednocześnie jesteśmy zdziwieni tym, jak instrumentalnie do awarii oczyszczalni ścieków Czajka podchodzą niektórzy politycy”.

Wyjątkowa obłuda i nic dziwnego, że Patrick Moore, jeden z pierwszych aktywistów Greenpeace w latach 70-tych i 80-tych wystąpił „Greenpicu”, o czym opowiada poniżej:

Źródło: Briefz.pl

REKLAMA