Wybory prezydenckie w kraju, który zaczął „arabską wiosnę”. Wyniku wyborów w Tunezji nie da się przewidzieć

Plakat wyborczy z Tunezji zachęca do głosowania we... Francji. Fot. Twitter
REKLAMA

Siedem milionów wyborców jest uprawnionych do wyboru prezydenta w obecną niedzielę 15 września. Startuje 26 kandydatów, a wynik trudno przewidzieć.

W wyścigu o fotel prezydenta wycofało się w ostatniej chwili dwóch kandydatów „drugiej ligi”, którzy poparli kandydaturę ministra obrony Abdelkarima Zbidiego. To technokrata wciągnięty do polityki przez zmarłego w lipcu 92-letniego prezydenta Bedziego Caida Essebsiego.

REKLAMA

Essebsi był pierwszym demokratycznie wybranym prezydentem Tunezji od momentu obalenia autokraty Alego na fali tzw. arabskiej wiosny. Wśród kandydatów liczy się przebywający w areszcie i podejrzany o korupcję magnat medialny Nabil Karoui. Nie został prawomocnie skazany, więc zezwolono mu na start.

Pewne szanse ma też urzędujący premier Jusef Szahid (niezbyt jednak popularny) i wiceszef umiarkowanej islamistycznej Partii Odrodzenia, Abdelfattah Mourou. W wyborach prezydenckich startują też dwie kobiety.

Tunezja jest postrzegana na Zachodzie jako jedyny kraj Bliskiego Wschodu i Maghrebu, w którym arabska wiosna odniosła sukces. Kraj przeżywa jednak problemy gospodarcze. Sondaże powyborcze mogą pojawić się dopiero w nocy z niedzieli na poniedziałek. Ostateczne wyniki zostaną ogłoszone we wtorek.

Dość prawdopodobna wydaje się druga tura, którą zaplanowano na 23 października. Wcześniej, bo 6 października zaplanowano jednak wybory parlamentarne.

Wybory odbywają się także za granicą i budzą tu nie mniejsze emocje, bo dużo Tunezyjczyków przebywa na emigracji. Poniżej plakat wyborczy sfotografowany we… francuskim departamencie Essone.

Źródło: AFP/ PAP

REKLAMA