Rowery z tablicami rejestracyjnymi? Szalone pomysły warszawskich etatystów. Kto za to zapłaci?

Rowery miejskie / Dadelo
Rowery miejskie / Dadelo
REKLAMA

– Moim zdaniem wszystkie rowery powinny mieć jakieś oznaczenia i być zarejestrowane – tak zwolennicy radykalnych regulacji komentują pomysł warszawskich aktywistów, którzy chcą aby rowerom przypisywać tablice rejestracyjne. Nie wyjaśniają tylko kto za to zapłaci.

– Anonimowość którą obecnie dysponują rowerzyści, zachęca nieodpowiedzialne osoby do łamania prawa i zachowań ryzykownych. Kierowcy regularnie zalewają internet nagraniami nieodpowiedzialnych rowerzystów, zupełnie nie przejmujących się czymś takim jak zasady ruchu drogowego – piszą na swojej stronie aktywiści miejscy z „Lubię Miasto”.

REKLAMA

Rowerzyści rzeczywiście bywają uciążliwi dla kierowców, jednak pomysł rejestracji rowerów jest bardzo radykalny. Po pierwsze: z przyczyn oczywistych trudno będzie tak oznaczyć rower, aby oznakowanie było widoczne np. na kamerach miejskich. Po drugie; rejestracja wiąże się z kosztami i ograniczeniami – jeśli pomysł wejdzie w życie to osoby chcące sprzedać swój jednoślad będą skrępowane takimi samymi obostrzeniami co właściciele samochodów.

Pomysł ten ma jednak swoich zwolenników. „Moim zdaniem wszystkie rowery powinny mieć jakieś oznaczenia i być zarejestrowane. Chodzi głównie o możliwość uniknięcia odpowiedzialności po spowodowaniu kolizji czy ucieczki w momencie uszkodzenia innego pojazdu. Każdy uczestnik ruchu poruszający się jakimkolwiek pojazdem po drogach publicznych powinien być identyfikowalny” – czytamy w komentarzu.

Wśród komentujących znalazły się również zdroworozsądkowe osoby, które zauważyły, że piesi również bywają uciążliwi na drodze, a numerów rejestracyjnych nie posiadają. „Piesi też powinni mieć numery rejestracyjne. Najlepiej na czole. I przepisy na wszystko powinny być. Rower wyciągam raz czy dwa do roku i tym bardziej nie oznacza to, że chce mi się biegać do urzędu i go rejestrować (oczywiście za kasę)” – napisał jeden z mieszkańców Warszawy.

Jeśli pomysł miejskich aktywistów zostałby zrealizowany, to byłby to już kolejny krok pogłębiający totalną władzę państwa nad obywatelem. Niby mamy 2019 rok, a klimat debaty publicznej sprawia, że niedługo możemy obudzić się w 1984…

Źródło: warszawa.naszemiasto.pl

REKLAMA