
Prezes PiS Jarosław Kaczyński zaapelował na konwencji w Radomiu o mobilizację elektoratu. – Każdy głos się liczy; liczy się nasz wysiłek, liczy się nasza mobilizacja; sondaże nie wygrywają wyborów, wygrywa się je przy urnach – przekonywał lider Prawa i Sprawiedliwości.
Kaczyński wyraził pogląd, że „gdyby w Polsce był normalny układ medialny”, to nie miałby wątpliwości, jak mogłyby się skończyć październikowe wybory.
Tak demotywujące słowa w ustach lidera partii rządzącej są zaskakujące. Przywodzą na myśl plotki o „tajnym pisowskim sondażu”, które pojawiły się w sierpniu.
Agata Kondzińska napisała wówczas w „Gazecie Wyborczej” o tajnym wewnętrznym sondażu, który miało zamówić Prawo i Sprawiedliwość. Miało z niego wynikać, że realne poparcie dla partii rządzącej jest dużo niższe niż to pokazywane w propagandowych sondażach.
„PiS zamówił własny sondaż po ujawnieniu afery Piebiaka, aby skonfrontować go z sondażami powszechnie dostępnymi, np. Kantaru dla TVN. Z pisowskiego badania wynika, że notowania partii rządzącej spadły o kilka punktów procentowych – do 37 proc. (Kantar wskazywał na 39 proc. poparcia – spadek o 5 pkt proc.) A jeszcze niedawno PiS wzbijał się na poziom prawie 45 proc.” – pisze Kondzińska.
Do tych rewelacji należy podejść z dystansem, pamiętając, że pochodzą one z „Gazety Wyborczej”, a nie z jakiegoś rzetelnego źródła.
Dziennikarze portalu „300polityka” przeprowadzili rozmowę z dwoma działaczami partii Jarosława Kaczyńskiego i obaj niezależnie od siebie zaprzeczyli informacjom podanym przez Kondzińską.
Źródło: PAP/300polityka/Gazeta Wyborcza/Nczas.com