W szponach pazernego państwa. Sasin potwierdza, że PiS zniesie limit składek na ZUS! Płacący dużo zapłacą jeszcze więcej

Jacek Sasin/ PAP: Leszek Szymański
Jacek Sasin/ PAP: Leszek Szymański
REKLAMA

Dotychczas mówiło się o tym nieoficjalnie, ale można już ogłosić oficjalnie. Jacek Sasin z Prawa i Sprawiedliwości przyznał, że po wyborach rząd szykuje zniesienie limitu 30-krotności składek na ZUS. Z tego tytułu do kas zakładu w przyszłym roku ma wpłynąć dodatkowo 5,1 mld zł.

Decyzja ws. zniesienia limitu 30-krotności składek na ZUS zapadła, są przygotowane rozwiązanie; to jest rozwiązanie, które w żadnym wypadku nie zmieni na gorsze sytuacji zdecydowanej większości osób, które pracują, czy prowadzą działalność gospodarczą – oznajmił na antenie „Polsat News” Sasin.

REKLAMA

Obowiązujący jeszcze limit 30-krotności składek na ZUS oznacza, że ktoś, kto w ciągu roku zarobi więcej niż 30-krotność prognozowanego przeciętnego wynagrodzenia w gospodarce, nie musi opłacać składek na ZUS. Limit ten wynosi w 2019 r. 11 912 zł brutto miesięcznie, czyli 142,9 tys. zł. rocznie.

Przedstawiciel PiS zapewnia, że to dobra zmiana. – Chcę bardzo wyraźnie powiedzieć, to jest rozwiązanie, które w żadnym wypadku nie zmienia na gorsze sytuacji absolutnie zdecydowanej części osób, które pracują, czy prowadzą działalność gospodarczą – zadeklarował.

Sasin zwrócił też uwagę, że sprawę zniesienia limitu PiS podnosiło w trakcie kadencji. – Już raz ta sprawa była podnoszona. Wtedy zwrócono uwagę, że okres konsultacji był zbyt krótki, musieliśmy odstąpić wówczas od tego rozwiązania. W tej chwili chcemy to rzeczywiście po bożemu, zgodnie ze wszystkimi procedurami, konsultacjami przeprowadzić – zaznaczył wicepremier.

Zapytano go, dlaczego PiS chce niektórym podnieść i tak horrendalnie wysokie składki na ZUS. – System, który jest dzisiaj, premiuje osoby zarabiające więcej. Obciążenia powinny być takie same dla wszystkich. Już szczególnie niedobrym modelem konstruowania obciążeń podatkowych, czy różnego rodzaju składek, które płacą pracownicy, czy przedsiębiorcy jest sytuacja taka, że ci którzy zarabiają mniej płacą więcej, a ci którzy zarabiają więcej – płacą mniej – odpowiedział.

Zmiany planowane przez PiS oznaczają skokowy wzrost kosztów pracy dla przedsiębiorców, a przez to obniżenie wynagrodzenia netto dla pracowników nawet o kilkanaście procent. Aby pokryć rosnące koszty zatrudnienia, przedsiębiorcy mniej środków będą przeznaczać na inwestycje i podwyżki. To z kolei spowoduje ucieczkę pracowników od zatrudniania na umowę o pracę, a także wybór zatrudnienia za granicą.

Organizacje zrzeszające pracodawców przedstawiają konkretne wyliczenia – wynagrodzenia netto pracowników spadną średnio o 11%, a koszty pracy wzrosną o 16%. W sektorach najlepiej opłacanych, zmiany dotkną od 30 do nawet 90 proc. zatrudnionych.

Sami pracownicy natomiast niewiele będą mieli korzyści z oddawania większych pieniędzy do studni bez dna, jaką jest ZUS. Teoretycznie w przyszłości mogą liczyć na wyższą emeryturę. O ile ZUS przetrwa oczywiście, a jeśli tak, to odpowiednio wyższe świadczenia będą musiały opłacić przyszłe pokolenia.

To może chociaż lepsza państwowa opieka zdrowotna z racji jeszcze wyższych składek? Wolne żarty…

REKLAMA