
Wojciech Cejrowski na antenie „Studia Dziki Zachód” emitowanym w „Radiu WNET” głośno zastanawia się, czy Prawo i Sprawiedliwość wprowadzi walutę euro w Polsce. Nie uważa tego za właściwe posunięcie, lecz zauważa, że gdyby PiS był wiarygodny i realizował zapowiedzi, to do takiego ruchu powinien się szykować.
Znany podróżnik przypomniał, co obiecywało Prawo i Sprawiedliwość przed majowymi wyborami do Parlamentu Europejskiego. A dokładniej – jak argumentowało swoją deklarację.
– 17 kwietnia Jarosław Kaczyński stwierdził: PiS podpisał deklarację, że pozostanie przy złotówce tak długo, aż osiągniemy poziom gospodarczy jak na zachodzie Europy – przytacza.
Był to ogólnie rzucony slogan, gdyż oczywiście konkretów nie usłyszeliśmy. – Ja wtedy dość zaczepnie pytałem, o który zachód Europy chodzi. Taki jak Hiszpania, czy może taki jak Holandia? – wspomina Cejrowski.
W chwaleniu swoich osiągnięć PiS osiągnął perfekcję, ale w niektórych sytuacjach może partii rządzącej wyjść to bokiem. Deklarację o niewprowadzeniu euro Cejrowski zestawił z kolejną wiadomością płynącą z obozu „dobrej zmiany”.
– Latem PiS ogłosił buńczucznie, że osiągnęliśmy poziom krajów zachodnich, bo dogoniliśmy czy nawet przegoniliśmy Portugalię – wskazuje podróżnik.
– W kontekście tych dwóch informacji, które popłynęły ze strony PiS-u, chciałbym zapytać: co teraz z euro? Czy w związku z tym, że PiS ucieszył się dogonieniem Portugalii, to jednocześnie będzie nam chciał narzucić euro? – pyta logicznie Cejrowski.