
W najnowszym odcinku na kanale „wSensie.tv” Stanisław Michalkiewicz pochylił się nad tematem korupcji. Zauważył, że służbom nie zależy na tym, by ją całkowicie wyeliminować, gdyż wtedy gros osób straciłoby pracę. Przedstawić własną koncepcję, jak możliwie najbardziej ograniczyć łapówkarstwo.
Na początku Michalkiewicz przypomniał fakt oczywisty, że korupcją są również wyborcze obietnice. – Licytacja pomiędzy ugrupowaniami polega na tym, kto przedstawi lepszą ofertę grabieżczą wyborcom. Może poza Konfederacją, która tego typu obietnic nie składa, ale pozostałe jak najbardziej się licytują – powiedział.
W dalszej części rozprawy na temat korupcji Michalkiewicz zauważa, że ta powstaje na styku sektora publicznego i prywatnego. Jako przykład podał urzędnika państwowego, który wydaje koncesje. Jednej osobie czy też firmie może pozwolić zarabiać, a innej nie. Mimo że teoretycznie wszyscy spełniali wymogi prawne, lecz koncesji do rozdania było za mało.
– Całkowicie wyeliminować korupcji się nie da, ale jeśli chcielibyśmy ją maksymalnie ograniczyć, to powinniśmy dążyć do zmniejszenia powierzchni styku sektora publicznego z prywatnym – proponuje publicysta „Najwyższego Czasu!”.
– Mamy dwie możliwości: albo eliminujemy sektor prywatny i zostawiamy tylko publiczny, albo ograniczamy sektor publiczny na korzyść sektora prywatnego – wskazuje.
Nie ma wątpliwości, że jedyną właściwą metodą jest ta druga. – Jeśli na przykład ktoś chciałby handlować paliwami płynnymi, to nie musiałby płacić łapówki. Po pierwsze dlatego, że nie byłoby koncesji, a po drugie dlatego, że nie byłoby komu. I podobnie zaczęłyby znikać okazje do łapówkarstwa w innych sektorach – zauważa.
– Tymczasem państwo obrało metodę drugą. Zostało utworzone CBA, które ogląda, podsłuchuje, prowokuje obywateli i w ten sposób twierdzi, że walczy z korupcją. Gdyby podjąć kroki ograniczające korupcję, to istnienie takiego biura (CBA – red.) nie byłoby nawet potrzebne – mówi Michalkiewicz.
Wskazuje, komu zależy jednak na tym, aby korupcja istniała. – Jeśli jednak już CBA powstało, to w ich interesie jest, aby walka z korupcją trwała jak najdłużej. Żeby mogli walczyć aż do emerytury, a jeszcze lepiej, jakby mogli posady przekazać w spadku swoim dzieciom i wnukom.
– Wniosek z tego jest taki, że walka z korupcją – owszem, ale ostrożnie. Tak, aby jej nie zrobić krzywdy. Żeby w dobrej kondycji przetrwała przynajmniej do emerytury – smutno konstatuje Michalkiewicz.