W 2018 roku odnotowano we Francji metropolitarnej (bez dawnych kolonii) 719. 737 narodzin. Jest to spadek o 1,4% w porównaniu do 2017 r. i aż o 10,3% w stosunku do roku 2010 r., kiedy to Francja odnotowywała w tej dziedzinie europejskie rekordy.
Spadek narodzin notowany jest nad Sekwaną ósmy rok z rzędu. Współczynnik dzietności wynosi już tylko 1,84 dziecka na kobietę, wobec wyniku 2,02 z 2010 r. Na tym nie koniec problemów.
Noworodki z dwojgiem rodziców urodzonych już we Francji także są coraz mniej liczne i jest to stała tendencja od 2000 r. W 1998 r. rodziło się 590 160 dzieci, które miały obydwu rodziców też urodzonych we Francji. W 2000 roku było jeszcze lepiej i odnotowano 626 821 takich narodzin. Od tego momentu nastąpił jednak gwałtowny spadek takich dzieci.
W 2018 roku tylko 516 483 dzieci miało rodziców urodzonych we Francji (choć nie koniecznie przecież Francuzów). Dla porównania w 1964 roku rodziło się rocznie 900 tys. dzieci, a 800 tys. noworodków miało oboje rodziców urodzonych we Francji.
Teraz takie przypadki to tylko 68,1% wszystkich narodzin (stały spadek – 76,9% w 1998 r., 77,6% w 2000 r.). Nic dziwnego, że na prawicy od lat formułowane są oskarżenia wobec polityki kolejnych rządów o spisek w celu „zastępowania” ludności i „wydziedziczania” rdzennych Francuzów z ich ojczyzny.
Źródło: Medias-presse.info