– Przynajmniej zagrano „Barkę” w wersji Techno – ocenia Marcin Borciuch na łamach wp.pl klapę imprezy Jerzego Urbana w warszawskim klubie Iskra. Sam Urban pojawił się dosłownie na chwilę grubo spóźniony.
W Warszawskim klubie Iskra odbyła się wczoraj impreza „Urban Party” organizowana przez Tygodnik „NIE” Jerzego Urbana. Była naprawdę solidnie rozreklamowana.
– Cała Polska czeka na Urban Party. Kup bilety teraz. DJ już się rozgrzewa – reklamowano wydarzenie.
Organizatorzy zapewne liczyli na dużą publiczność. – Patrząc po zainteresowaniu w internecie, zapowiadało się naprawdę duże wydarzenie. Balon był napompowany do granic możliwości. Tymczasem zeszło z niego powietrze szybciej, niż się spodziewano – pisze Marcin Borciuch z wp.pl, który wybrał się na imprezę.
– Jerzy Urban miał przybyć na miejsce o godz. 20:00. Dojechaliśmy po godz. 21:00, ale Urbana dalej nie było. Pokazał się ok. godz. 21:30. Pozwolił zrobić sobie z częścią osób zdjęcia i… pojechał. Przynajmniej zagrano „Barkę” w wersji Techno – dodaje.
– Było jak na stypie. Konsoleta pusta, parkiet też, a z głośników grał rap Klocucha. Ludzie stali lub siedzieli, nie widać było po nich chęci do imprezowania – ocenia.
A tak Tygodnik „NIE” reklamował imprezę, z której wyszła klapa.