
Jarosław Kaczyński obiecał na konwencji wyborczej Prawa i Sprawiedliwości sowitą podwyżkę płacy minimalnej. I wszyscy klaskali. Jednak to pozorna podwyżka. PiS po prostu chce ściągnąć z nas jeszcze więcej pieniędzy.
Prezes PiS Jarosław Kaczyński podczas konwencji partii w Lublinie zaprezentował tzw. #HatTrickKaczyńskiego, czyli podwyższenie płacy minimalnej z obecnych 2250 zł, do 3 tys. zł pod koniec 2020 r., a następnie do 4 tys. zł pod koniec 2023 r.; wyższą emeryturę, a w 2021 r. dwie dodatkowe wypłaty świadczeń emerytalnych i zwiększenie dopłat do hektara dla rolników do pełnego europejskiego poziomu.
Hurrra! – krzyknęli zaślepieni fanatycy rządzącej partii. Jednak nie zdają sobie sprawy, że po pierwsze nie będzie to podwyżka dla wszystkich a po drugie jest w tym ukryty plan na wyciągnięcie z kieszeni Polaków jeszcze większych pieniędzy.
– 4000 płacy minimalnej to 2850 na rękę, a koszt takiego wynagrodzenia to 4820. Za same ubezpieczenia społeczne pracownik miesięcznie zapłaci 1680 – napisał na Twitterze Emil Krawczyk z Konfederacji, co jasno pokazuje jaki plan ma PiS. Pozornie podnosząc ustawowo płacę minimalną, zwiększa znacząco wpływy do państwowej kasy.
4000 płacy minimalnej to 2850 na rękę, a koszt takiego wynagrodzenia to 4820. Za same ubezpieczenia społeczne pracownik miesięcznie zapłaci 1680. #DobryCzasPL
— Emil Krawczyk (@krawczyk_emil) September 7, 2019
Rząd także się ucieszy ze wzrostu cen, czyli inflacji, bo wówczas będzie musiał mniej wypłacić wszystkim czerpiącym z państwowego garnuszka – emerytom, rencistom, beneficjentom programu 500+, pracownikom budżetówki itd. Przykładowo przy inflacji 1 pproc. rząd z każdych wydanych 100 zł realnie wydaje 99 zł.
Ponadto wpływy z podatku VAT wzrosną – VAT czyli podatek od towarów i usług płaci każdy z nas dokonując nawet najmniejszych zakupów czy korzystając z jakiejkolwiek usługi, a podatek ten tekze naliczany jest od wartości towaru czy usługi.
Dodatkowo składki na ZUS są powiązane z wysokością wynagrodzenia, czyli im wyższa płaca tym większa składka. Dlatego dla rządu to świetny interes wyborczy – udaje, że coś daje, a w rzeczywistości zabiera, podwyższa ceny i składki i w ostatecznym bilansie więcej nam zabiera.
A czym się skończy takie podwyższanie cen, podatków i składek dla nas? Staniemy się mniej konkurencyjni, coraz mniej towarów i usług będzie od nas kupowanych, Polacy sami zaczną się rozglądać za towarami i usługami poza Polską, zmniejszą się inwestycje w kraju, bo nie będą opłacalne, co spowoduje spowolnienie gospodarki a za tym wzrost bezrobocia i kolejną falę emigracji Polaków itd.
Socjaliści nie uczą się na błędach. Myślą, że tym razem będzie inaczej. Nie będzie. Socjalistom z PiS proponujemy spojrzeć na Wenezuelę. Tego chcecie dla Polski?