Czasem bywa tak, że wspólnie przeżywana tragedia, łączy ludzi. Tak jest w przypadku Agnieszki Woźniak-Starak i Anny Woźniak-Starak, synowa i teściowa od czasu tragedii na jeziorze Kisajno, zdecydowanie się do siebie zbliżyły. Dramatyczne chwile musiały przeżywać razem.
O tym, że obie Panie do czasu tragedii nie darzyły się wielką sympatią, wiedzieliśmy już od dawna. Dwa lata temu, kiedy Agnieszka Szulim stawała na ślubnym kobiercu ze spadkobiercą rodzinnej fortuny, Anna Woźniak-Starak widziała w niej przede wszystkim rozrywkową Panią z telewizji. Agnieszka sama zresztą przyznawała, że była trudną synową.
Myślę, że żyjemy dość intensywnie. Jesteśmy taką oryginalną parą. Ja nie jestem osobą, która w domu gotuje rosół i zakłada kapcie – opowiadała w wywiadach.
Warto jednak podkreślić, że obie panie nigdy nie mówiły o sobie negatywnie w mediach. Wręcz przeciwnie, jeśli już z wywiadach pojawiał się temat teściów, to Agnieszka Woźniak-Starak mówiła o nich w samych superlatywach.
Mam najwspanialszych teściów na świecie! Czasami czytam, że rzekomo mam z nimi pod górkę, a w ogóle tak nie jest. Tyle dobrego, ile mnie od nich spotkało, jest naprawdę niesamowite (…). Patrzę na nich z bardzo dużym podziwem, robią świetne rzeczy – podkreślała.
Teraz, jak informują osoby zaprzyjaźnione z rodziną, sytuacja mocno się zmieniła. Tragedia mocno je zbliżyła.
Były w bardzo złym stanie. Często zamykały się razem w pokoju, rozmawiały, płakały. Wyszły z tego bardzo zżyte i zaprzyjaźnione. Teraz Agnieszka jeszcze bardziej może liczyć na wsparcie teściowej. Na pewno nie zostawią jej samej sobie – mówi na łamach Super Expressu osoba będąca blisko Agnieszki i Anny.
Źródło: SE.pl / NCzas.com