
Na dożywocie Sąd Okręgowy w Białymstoku skazał 1 października br. dwóch mężczyzn oskarżonych o rozbój, uprowadzenie i zabójstwo 27-letniego przedsiębiorcy. Wyrok nie jest prawomocny. Prokuratura chciała takiej właśnie kary, obrona – uniewinnienia.
Miejscowy przedsiębiorca prowadzący kilka sklepów został w nocy z 25 na 26 stycznia 2017 r. uprowadzony i wywieziony za miasto, a tam pobity.
Sprawcy zabrali mu kluczyki do samochodu bmw, wrócili po ten wóz, przesiedli się do niego wraz z ofiarą, przez kilka godzin ją wozili, a potem zamordowali na leśnym parkingu koło kolonii Wojszki, zadając kilkanaście ciosów nożem.
Tam ukryli zwłoki w zagłębieniu terenu nad Narwią. Kilka dni później odnalazła je przypadkowa osoba. Mężczyzny szukały już w tym czasie policja i rodzina, która m.in. rozwieszała ogłoszenia i umieszczała apele w internecie.
Według ustaleń śledztwa, oskarżeni w tej sprawie dwaj mężczyźni w wieku 29 i 31 lat, po zabójstwie uciekli do Belgii należącym do zmarłego bmw. Jeden szybko wrócił do Polski, a w lutym 2017 r. został zatrzymany w Białymstoku. Drugiego – na podstawie Europejskiego Nakazu Aresztowania – w podobnym czasie zatrzymano w Belgii i przekazano polskim organom ścigania. Prokuratura przyjęła, że sprawcy, którzy znali ofiarę, działali z zamiarem bezpośrednim zabójstwa, a czyn ten był połączony z rozbojem, bo zabrali samochód zamordowanego i jego portfel, w którym było kilka tysięcy złotych.
W ocenie prokuratury, zbrodnia miała motyw rabunkowy, a przynajmniej z jednym z oskarżonych ofiarę łączyły interesy, nie zawsze legalne. Obrona argumentowała, że sprawa miała charakter poszlakowy, a ten ciąg poszlak nie wskazał na oskarżonych. Ci do zbrodni się nie przyznali.
Sąd Okręgowy w Białymstoku nie miał jednak żadnych wątpliwości co do winy i nie znalazł żadnych okoliczności łagodzących; orzekł kary dożywocia dla obu oskarżonych, na 10 lat pozbawił ich również praw publicznych. Rodzicom i siostrze zmarłego (oskarżycielom posiłkowym) mają też solidarnie zapłacić łącznie 600 tys. zł zadośćuczynienia.
W uzasadnieniu wyroku przewodniczący składu orzekającego Szczęsny Szymański przyznał, że w dużej części – zwłaszcza jeśli chodzi o zabójstwo – proces miał charakter poszlakowy. Ale wskazał też na zeznania mężczyzny, który był świadkiem uprowadzenia 27-latka i tego, że oskarżeni się wtedy nad nim znęcali oraz kolejnego – kobiety, która miała pomóc zwabić przedsiębiorcę, by łatwiej można było go uprowadzić.
Sędzia Szymański mówił, że ciąg poszlak w tej sprawie wskazuje na oskarżonych i nie pozwala przyjąć wersji o sprawstwie innych osób. Taką poszlaką było np. to, że mężczyźni mieli samochód ofiary, a zapisy monitoringu wskazały ich trasę wyjazdu za granicę. Ocenił też, że wyjaśnienia oskarżonych, złożone dopiero pod koniec procesu, są sprzeczne z „dowodami o charakterze obiektywnym”, np. wynikami oględzin i opiniami biegłych i stanowią jedynie linię obrony.
Sąd przyznał, że nie udało się ustalić, który z oskarżonych był inicjatorem dokonania zabójstwa, oraz który zadał śmiertelne ciosy nożem. Przyjął, że sprawcy działali „wspólnie i w porozumieniu”, obaj byli na miejscu zbrodni, razem odjechali samochodem zamordowanego, razem zacierali ślady. – Porozumienie mogło być dorozumiane, nie musieli się umawiać, ale wystarczyło, że każdy z nich akceptował działanie drugiego, aby można było mówić o porozumieniu – wyjaśniał Szczęsny Szymański.
Sąd przyjął działanie z zamiarem bezpośrednim zabójstwa i motyw finansowy. – Działali w celu osiągnięcia korzyści majątkowej i – prawdopodobnie – jeszcze w celu wyrównania jakichś porachunków, również na tle majątkowym. Tego rodzaju działanie, nacechowane premedytacją, świadczy o demoralizacji oskarżonych – mówił sędzia. Przywoływał – niekorzystne dla obu – opinie biegłych psychologów i psychiatrów, którzy wskazali na dyssocjalne cechy osobowości oskarżonych.
– Nie ma możliwości, żeby poddać ich nawet długotrwałej resocjalizacji. Jedyną karą, którą sąd mógł w tej sytuacji wymierzyć, była właśnie kara dożywotniego pozbawienia wolności – podkreślił sędzia.
Sąd częściowo wyłączył jawność uzasadnienia, gdy omawiał materiały objęte klauzulą tajności. Wyrok nie jest prawomocny.
Źródło: PAP