
Prawdziwy skandal miał miejsce podczas lekkoatletycznych mistrzostw świata w Dosze. Włodarze światowej federacji (IAAF) przekroczyli pewne granice intymności i narazili zawodniczki startujące w zawodach na stres i wstyd.
Zawodniczki biorące udział w biegach na lekkoatletycznych mistrzostwach świata w Dosze były oburzone tym, w jaki sposób potraktowali je działacze światowej federacji (IAAF), którzy przygotowywali rozgrywki.
Gdy sprinterki klękały w blokach startowych, kibice obecni na trybunach oglądali obrazy nagrywane kamerami, które umieszczono bezpośrednio pod kroczem zawodniczek.
Obraz z kamer na pewno w żaden sposób nie wzbogacał zawodów pod kątem doświadczeń sportowych, za to zawodniczkom dostarczył sporo stresu i wstydu. Skrępowane czuły się również polskie sportsmenki.
– Nawet dla najpiękniejszych kobiet nie są to korzystne ujęcia. Poza tym to są bardzo intymne miejsca. To jest tak, jakby ktoś włożył między nogi kamerę – powiedziała Iga Baumgart-Witan.
– Przed startem myślałam o tym, że wszystko mi widać, na przykład pupę – narzekała Ewa Swoboda.
– To nie jest fajne. Każdy w takiej sytuacji może poczuć się skrępowany, bo to jest naruszenie intymnej strony. Mam nadzieję, że zostanie to zaprzestane – wypowiedziała się Justyna Święty-Ersetic.
Włodarze federacji po protestach pań postanowili coś zmienić i wydali komunikat, że od teraz „sygnały z kamer w blokach będą wyświetlane z boku w mniejszym ekranie, ale tak, że nie będzie nic rozpoznawalne”.
Źródło: Fakt.pl