
Na pierwszym miejscu osób ubiegających się o azyl we Francji są Afgańczycy, co specjalnie nie dziwi. Jednak kolejne miejsca zajmują obywatele krajów uważnych za stabilne, czyli Gruzji i Albanii, wyprzedzając znacznie Kurdów, Irakijczyków, czy Syryjczyków.
Tymczasem Gruzja i Albania to kraje stabilne, a demokracja w pierwszym z nich liczy sobie 11 lat i jest ona uważana za kraj bezpieczny. Tymczasem w 2018 roku we Francji ubiegało się o azyl 7 tys osób z tego kraju.
Nikt nie ma wątpliwości, że nie o polityczne, czy inne prześladowania tu chodzi. Imigranci z państw b. Związku Sowieckiego przybywają najczęściej na… bezpłatne leczenie. Procedury azylowe trwają, a oni mają w tym czasie dostęp do darmowej opieki medycznej. Stąd m.in. pojawienie się w statystykach chorób, które nad Sekwaną do niedawna były nieobecne, jak np. gruźlica.
Z lotniska w Kutaisi, na zachodzie Gruzji każdy lot do Paryża to komplet pasażerów. Po przetarciu szlaków, ściąga się na leczenie bliższą i dalszą rodzinę. Doszło do tego, że gruzińska policja wspierana przez francuskich kolegów robią już wstępną selekcję kandydatów na azylantów jeszcze przed odprawą na lotnisku.
Sprawdza się np., czy mają rezerwację w hotelu, pieniądze, wypytuje o cel podróży. Odpowiedzi są wykrętne, ale już w prywatnych rozmowach Gruzini mówią o podreperowaniu bolących kolan, czy kręgosłupa.
W Gruzji zabiegi nie wszystkie zabiegi są refundowane, a i z dostępnością do lekarzy różnie bywa. We Francji po złożeniu podania o azyl, zabiegi są w 100% darmowe, w dodatku jeszcze jest jakieś kieszonkowe. Państwo przeznacza na opiekę zdrowotną dla migrantów osobny fundusz, który rośnie z roku na rok, a szpitale i kliniki mając gwarancję zapłaty z budżetu, chętnie podejmują się leczenia, a czasami potrafią nawet zawyżać koszty i też na tym zarabiają.
System się kręci, płacą podatnicy. Gruzini później wracają do siebie. Odwrotnie, niż Albańczycy, dla których podanie o azyl to tylko próba zalegalizowania emigracji ekonomicznej.
Źródło: FL24/ France info