Profanator kościoła we Francji przed sądem. Prokurator żąda 7 lat więzienia

Sprofanowany kościół w Nimes Fot. Twitter (Elise Elis)
REKLAMA

Na początku lutego we Francji doszło do serii podpaleń i profanacji kościołów. W całym 2018 roku niszczono średnio ponad dwie świątynie dziennie (877 ataków wg policji, 1063 wg innych danych). Autor jednej z takich akcji na kościół Notre-Dame-des-Enfants w Nîmes (departament Gard) z 5 lutego 2019 roku stanął właśnie przed sądem.

W tym samym czasie podpalono i sprofanowano wówczas także m.in. kościoły św. Piotra w Talmont (Wandea), św. Mikołaja w Houilles (Yvelines), NMP w Dijon (Côte-d’Or), Saint-Alain w Lavaur (Tarn). Od końca stycznia do lutego 2019 r. ponad tuzin francuskich kościołów padło ofiarą aktów wandalizmu i profanacji.

REKLAMA

Osiem miesięcy po zbezczeszczeniu kościoła w Nimes, podejrzany o ten czyn 21-latek stanął przed sądem. Zniszczono wówczas Tabernakulum, hostie zostały poniszczone i porozrzucane po podłodze. Figury świętych zniszczone i wysmarowano ekskrementami, którymi wyrysowano także krzyże na ścianach. Na murze zewnętrznym umieszczono napisy w rodzaju „jedyne kościoły, które dają światło, to te, które płoną”.

Mówienie o szoku miejscowej wspólnoty to za mało. Dochodzenie zostało powierzone Departamentowi Bezpieczeństwa Gard. 6 maja, trzy miesiące po zbezczeszczeniu kościoła, śledczy zatrzymali 21-letniego mężczyznę, bez przeszłości kryminalnej.

W jego telefonie odkryto zdjęcia z profanacji kościoła Notre-Dame-des-Enfants. Na Tabernakulum odkryto też odciski jego palców. W areszcie podejrzany najpierw zaprzeczał, ale w końcu przyznał się i został wypuszczony na wolność pod dozorem sądowym.

Rozprawę w sądzie wyznaczono na 8 października. Jest sądzony tylko za „degradację budynku przeznaczonego do kultu religijnego”. Grozi mu maksymalna kara do siedmiu lat pozbawienia wolności i grzywna do wysokości 100 000 euro.

Parafianie chcieliby, aby wyrok był „sprawiedliwy” i pokazał wyraźnie, że państwo nie popiera, ale i nie „trywializuje takich czynów”. Media nie podają motywacji profanatora, ani jego danych.

Źródło: Le Figaro

REKLAMA