
Portal Polonia Christiana podsumowuje rozpoczęty w Watykanie Synod Amazoński, który może doprowadzić do zniszczenia Kościoła lub schizmy. Synod to zapowiedź zmian rewolucyjnych, w najgorszym sensie tego słowa.
Instrumentum laboris (dokument roboczy) Nadzwyczajnego Zgromadzenia Synodu Biskupów, odczytać można jako otwarcie ma oścież bram Magisterium na indiańską teologię i ekoteologię – a więc na latynoamerykańskie pochodne teologii wyzwolenia. Po upadku Związku Sowieckiego i klęsce „realnego socjalizmu”, rzecznicy teologii wyzwolenia w stylu marksistowskim przypisali historyczną rolę siły rewolucyjnej ludom tubylczym i przyrodzie – pisze portal.
Głównym zadaniem Synodu jest „odnalezienie nowych ścieżek rozwoju amazońskiego oblicza Kościoła”. Tymczasem wspólnoty z Amazonii to m.in. magiczne rytuały amazońskich szamanów i problemy z brakiem księży, co postanowiono zastąpić możliwością rezygnacji z obowiązku celibatu. Mówi się także o wprowadzeniu kobiet do sakramentalnych święceń Kościoła.
Wprowadzenie praktyki wyświęcania do kapłaństwa żonatych mężczyzn, tzw. viri probati, miałoby konsekwencja dla całego Kościoła. „Instrumentum laborisé” „jest dokumentem niemal heretyckim. Stanowi atak na podstawy wiary, sprowadzając religię katolicką do czystego subiektywizmu. Wydaje się, jakoby to Jezus Chrystus miał się nawrócić na amazońskie neobóstwa. Czy to jest „wiara katolicka przekazana przez Apostołów”, o której mówi Mszał rzymski?” – podsumował dokument ks. Nicola Bux, teolog i ekspert od synodów.
Synod amazoński to także zachłyśnięcie się modą na ekologię i nie chodzi tu tylko o takie gadżety niegodne Kościoła, jak używanie w czasie obrad jakichś akcesoriów z recyklingu, ale o manifest eko-teologii wyzwolenia, zawierający elementy panteizmu, czy egalitarnej „kosmo-wizji” – rzeczy niemożliwych do zaakceptowania przez katolika.
Niestety, nurt ekologiczny w Kościele doczekał się już oficjalnego uznania, a nawet podniesienia do rangi doktryny w encyklice „Laudato si”. Stąd nie dziwią już takie tematy Synodu jak ideologia ekologiczna czy relacja pomiędzy chrześcijaństwem a rdzennymi kulturami.
Pch 24 zauważa: „protestancka pseudo-reformacja, rewolucja francuska, komunizm – te wszystkie wydarzenia czy procesy służyły jednemu – zniszczeniu Kościoła i katolickiego porządku. Dziś czerwoni stali się zielonymi, zapatrzonymi w prymitywne plemiona – kolektywistyczne a zarazem współżyjące z naturą. Tego typu tendencje przenikają nawet do umysłów części ludzi Kościoła – w tym autorów dokumentu roboczego przed jesiennym Synodem Amazońskim”.
Pada też pytanie skąd wziął się w ogóle „Kościół o twarzy amazońskiej”? Przekształcanie Kościoła w taki sposób, by zyskał „oblicze amazońskie” rozpoczęło się już w momencie wyboru kardynała Bergoglio na papieża w 2013 roku.
Zbliżenie do zrównania praw ludzi i zwierząt, bezkrytyczne podejście do pogaństwa, niechęć do kapłaństwa urzędowego i feminizm – to niektóre błędy teologiczne autorów dokumentu z Bogoty, który tworzył „Kościół amazoński”. Jego autorzy przygotowali także Synod Amazoński.
Nic dziwnego, że Amazonia jest uważana za poligon doświadczalny eko-lewicy. Tymczasem katolicy innych krajów nie wiele o tym wiedzą. Skutki tego pozornie regionalnego Synodu wykraczać będą daleko poza kwestie ekologiczne i daleko poza granice Amazonii. Grozi nam protestantyzacja Kościoła, degradacja roli kapłaństwa, wpuszczenie do Kościoła neomarksizmu i innych „postępowych” teorii. Tym razem nie chodzi już nawet o słynne soborowe „aggiornamento”, czyli dostosowanie się do współczesnego świata, ale o zaprzęgnięcie Kościoła do „awangardy postępu”.
Źródło: pch24.pl