
Ochotnicza Straż Pożarna Regut poinformowała, że Robert Biedroń będąc świadkiem wypadku uratował z płonącego auta ojca wraz z dwuletnim synem. Policja precyzuje informacje wskazując, że owszem Biedroń był na miejscu wypadku, ale to nie on wyciągał z samochodu poszkodowanych.
– To młoda kobieta pierwsza pomogła chłopcu biorącemu udział w wypadku, do którego doszło w Taborze – powiedział PAP rzecznik Komendy Stołecznej Policji nadkom. Sylwester Marczak. Z pierwszych informacji wynikało, że z pomocą jako pierwszy ruszył Robert Biedroń.
– W imieniu kierowcy chciałbym bardzo gorąco podziękować osobom, które pomogły zaraz po kolizji. Szczególnie gorąco chciałbym podziękować młodej kobiecie, która zaopiekowała się Bartusiem. To ona była pierwszą osobą, która udzieliła pomocy – powiedział nadkom. Marczak.
Pożaru nie było
Według pierwotnej wersji, którą kolportowała OSP Regut, to Biedroń wyciągał z płonącego auta poszkodowanych. Rzecznik prasowy Państwowej Straży Pożarnej w Otwocku, mł. kpt. Maciej Łodygowski wskazuje jednak, że żadnego pożaru nie było. – Jak się później okazało, po dokładnym rozpoznaniu w pojeździe tym nie było żadnych oznak pożaru w komorze silnika, czyli najprawdopodobniej rozszczelnieniu uległa chłodnica, stąd powstały kłęby dymu i mogło to zostać odebrane jako domniemany pożar – powiedział.
Policja potwierdza jednak, że Biedroń był na miejscu i pomógł w inny sposób. Jako jeden z niewielu zatrzymał się w miejscu wypadku i udzielił schronienia poszkodowanym w swoim samochodzie. Użył również gaśnicy, by zapobiec czemuś, co na pierwszy rzut oka wydawało się pożarem.
– W imieniu ojca Bartusia, który jest policjantem jeszcze raz chciałbym podziękować wszystkim, którzy udzielili im pomocy – powiedział nadkom. Sylwester Marczak.
Sytuację skomentował sam Biedroń podczas konferencji SLD w Zamościu. – Potwierdzam, uczestniczyliśmy w takim zdarzeniu, byliśmy jako pierwsi na miejscu tego wydarzenia, ale nie chciałbym tego upolityczniać. Każdy z nas ma obowiązek nie tylko prawny, ale i moralny, żeby zareagować i to nie jest żaden heroizm, żaden wyjątkowy czyn – to jest coś, co każdy z nas, każda z nas, powinien zrobić, czyli udzielić pomocy – komentował.
Do groźnie wyglądającego wypadku doszło na drodze krajowej nr 50. Samochód osobowy zderzył się z ciężarówką. Jak wskazuje policja, sprawcą wypadku był kierowca osobowego auta – wymusił on pierwszeństwo na kierującym TIR-em. Został ukarany mandatem w wysokości 220 zł i sześcioma punktami karnymi.
Źródło: PAP/NCzas.com