Francuzi o wyborach w Polsce. Odnotowują sukces Konfederacji, ale mają jeden problem

Konfederacja. Foto: fb/Konfederacja
Konfederacja. Foto: fb/Konfederacja
REKLAMA

Wybory w Polsce, wg francuskich mediów wygrali… konserwatyści („Le Parisien”) lub w innej i bardziej popularnej wersji – „ultrakonserwatyści” (Le Soir), ewentualnie „narodowi konserwatyści” („Liberation” i „katolickie” „La Croix”). Zainteresowanie wyborami w Polsce nad Sekwaną nie było wielkie i nie większe, niż np. wyborami prezydenckimi w chyba bliższej geograficznie, a ostatnio także kulturowo… Tunezji.

„Dramatyczna zmiana oczekiwana przez opozycję nie nastąpiła. Polska partia Prawo i Sprawiedliwość Jarosława Kaczyńskiego (PiS) będzie miała absolutną większość w izbie niższej (Sejm)”. Dalej dowiadujemy się, że to wszystko dzięki „popularności na prowincji, gdzie jest popularna dzięki hojnym transferom społecznym”.

REKLAMA

„Liberation” zauważa, że w Sejmie będzie też „chłopska partia PSL związana z antysystemową partią Kukiz’15” i „ekstremalna, antysystemowa Konfederacja”. Gazeta zauważa także powrót lewicy.

„Le Parisien” też zauważa Konfederację, którą określa jako „skrajnie prawicową formację antysystemową, w skład której wchodzą ultra-liberałowie i antyimigranccy nacjonaliści”.

„Le Figaro” kreśli portret „nacjonalistycznego stratega” Kaczyńskiego, który „Wiedział, jak nakreślić dla Polski quasi-mistyczny plan powrotu do tożsamości narodowej w cieniu państwa socjalnego, chroniącego zapomniane i pogardzane przez elity demokratyczne i liberalne po 1989 roku warstwy społeczne”.

Dziennik uważa, że „Polska żyje z braćmi Kaczyńskimi od prawie 60 lat”. „Jarosław to wielki zwycięzca wyborów parlamentarnych, w których triumf odniosła jego prawicowo-nacjonalistyczna, konserwatywna i chrześcijańska partia”. Wg gazety Kaczyński „w końcu znalazł w polityce ujście dla swojego bólu i zemsty za tragedię (śmierć brata – przyp. Aut.), z której nigdy nie wyzdrowiał”.

Wg „Le Figaro” „obserwatorzy oczekują nieskrępowanego dążenia do „rewolucji narodowej” rozpoczętej przez Kaczyńskiego. Krótko mówiąc, nie ukrywał swojego zamiaru „posiadania Budapesztu w Warszawie”, aby nadal budować silne i wysoce scentralizowane państwo (…)”.

Dziennik pisze też, że „jedną z niespodzianek kampanii jest wynik 6,71% Konfederacji, skrajnie prawicowej partii kierowanej przez libertarianina Janusza Korwina Mikkego, który zadebiutował w parlamencie, przekraczając poprzeczkę 5%”. Najwidoczniej nie chciało im się poszperać w archiwach, że JKM już w Sejmie zasiadał.

Dla „Le Parisien” do Sejmu wchodzi partia „antyimigrancka”. „Konfederacja, skrajnie prawicowa formacja antysystemowa, w tym ultraliberałowie i antyimigranccy nacjonaliści, wchodzą do parlamentu z 11 deputowanymi” – konkluduje dziennik.

„Le Point” z sympatią wita powrót lewicy, ale też zauważa wysoką frekwencję i wejście do Sejmu „antysystemowej skrajnej prawicy”. Z kolei „Jarosław Kaczyński, podzielił społeczeństwo, atakując mniejszości seksualne i elity oraz odrzucając zachodnie wartości liberalne, przy milczącym błogosławieństwie wpływowego Kościoła katolickiego”.

Większość tych analiz więcej mówi o ignorancji „korespondentów”, ewentualnie o tym, do drzwi jakich redakcji przykładali… ucho. Najczęściej jest to, niestety, nadal ulica Czerska.

REKLAMA