Po dwóch latach posługi kapłańskiej, syn byłej premier, ksiądz Tymoteusz Szydło wziął bezterminowy urlop, nie podając przyczyny swojej decyzji. Od dwóch miesięcy nikt nie potrafi odpowiedzieć na pytanie, gdzie jest młody duchowny. Wielu starszych stażem hierarchów kościelnych sądzi, że może to oznaczać tylko jedno – rezygnację z kapłaństwa.
Wraz z początkiem września ks. Szydło miał rozpocząć posługę w nowej parafii, w kościele pw. Świętego Maksymiliana Męczennika w Oświęcimiu. Ostatecznie tak się nie stało, bo nagle poprosił o bezterminowy urlop. Nie wiadomo, co się teraz z duchownym dzieje, a w internecie krążą liczne plotki o powodzie tej niespodziewanej decyzji.
Ks. Tadeusz Isakowicz-Zaleski uważa, że młody duchowny najprawdopodobniej mierzy się z kryzysem. – Urlop bezterminowy dla mnie oznacza jedno: że odchodzi. Ale czy rzeczywiście tak jest, nie wiemy – mówił w rozmowie z „Wirtualną Polską” ks. Isakowicz-Zaleski.
Jak pokazuje kościelna praktyka, księża czasami biorą urlop, lecz zazwyczaj jest on planowany z dużym wyprzedzeniem i ma określone ramy czasowe. Przypadek ks. Szydło jest jednak nieco inny – po pierwsze, prośba wpłynęła „nagle”, po drugie pojawia się kluczowy zwrot „bezterminowy”.
Wielu zastanawia się, czy cała sytuacja nie jest wywołana pozycją polityczną Beaty Szydło. Niewykluczone, że syn byłej premier mógł spotykać się z atakami na swoją osobę za działania byłej premier. W sieci pojawiają się również inne wersje, ale wobec braku jakiegokolwiek potwierdzenia, nie będziemy ich przywoływać.
Fakty są jednak takie, że ks. Szydło nie rozpoczął posługi w nowej parafii, a jego urlop trwa już około dwóch miesięcy. Nie podano oficjalnych powodów takiego stanu rzeczy, nie wiadomo również, co się aktualnie z kapłanem dzieje. Wody w usta nabrali bowiem zarówno przedstawiciele kościoła, jak i rodzina duchownego.
