Część warzyw i owoców, które w sklepach i marketach oznaczane są jako produkt polski, w rzeczywistości importowane są z Rumunii albo Ukrainy. Do wstrząsającego procederu dotarli dziennikarze programu „Alarm” emitowanego na antenie TVP 1.
– To powszechna metoda stosowana w firmach handlowych czy sklepach wielkopowierzchniowych – mówi w materiale Sebastian Anyszkiewicz, sadownik z okolic Warki.
Sporo towaru trafia do Polski głównie z Ukrainy oraz Rumunii. Nie przechodzą żadnej kontroli, zarówno tej fitosanitarnej, jak i na pozostałości po innych chemikaliach stosowanych do ochrony roślin. Następnie fałszuje się informacje o pochodzeniu warzyw i owoców.
– Na samochód wchodziło 20 big-bagów na paletach. Przewoziliśmy to do miejscowości Radomsko i tam rozsypywali to na mniejsze worki – 10,20 kilogramowe lub mniejsze. Później takie ziemniaki były dostarczane do sklepów sieciowych jako piękne, polskie ziemniaki – zdradza kierowca ciężarówki.
Hurtownicy stosują też sztuczki z cenami. Kiedy wiedzą, że lada moment cena owoców wzrośnie, nie sprzedają posiadanego towaru, lecz czekają kilka dni, a w tym czasie owoce zwyczajnie gniją. Nie przeszkadza to jednak w rozprowadzaniu go po marketach.
– Ten towar jakościowo jest bardzo słaby. Przyjeżdża do nas i po prostu gnije. Musi być przysypany naszymi, polskimi jabłkami. Później ten towar trafia do naszych zakładów przetwórczych – komentuje pracownik hurtowi owoców z okolic Grójca.
Towary nie tylko sprowadzane są w Ukrainy czy Rumunii, ale i na przykład z Egiptu. Stamtąd właśnie importuje się czosnek, który poddawany jest tym samym procedurom i finalnie ląduje na półkach sklepowych jako czosnek polski.
Więcej w programie „Alarm” w TVP 1.