
Podczas San Diego Comic Con 2019 oficjalnie potwierdzono, że ruszają prace na czwartą częścią ekranizacji komiksów Marvela opowiadających o przygodach nordyckiego bożka Thora. Do sieci trafiają pierwsze wycieki dotyczące fabuły.
Pomimo tego, że prezentowane w sieci wycieki są bardzo „tęczowe”, to fani widowiska nie wieszczą serii kolorowej przyszłości, z takim podejściem do materiału źródłowego, jakie prezentują obecnie twórcy produkcji.
Po pierwsze, powraca czarnoskóra Walkiria. To jednak sympatycy komiksowego świata jakoś już przełknęli. W poprzednich filmach gros postaci z mitologii skandynawskiej, granych było przez aktorów o afrykańskich korzeniach. No cóż, może to efekt ocieplenia klimatu?
Tym razem jednak twórcy nie poprzestaną na opaleniu skóry wikińskiej wojowniczki, lecz zrobią z niej również lesbijkę. Tytuł widowiska „Thor: Love and Thunder”, będzie nawiązywał do czynionych przez Walkirię poszukiwań kochanki…
To jednak jeszcze nie koniec rewelacji. Jeden wątek LGBT to dla twórców filmowych w XXI wieku najwidoczniej za mało. Producenci już teraz zapowiedzieli, że w filmie pojawi się transwestyta, choć na razie nie wiadomo, w którą wcieli się postać.
Dużo tęczy? Będzie jeszcze więcej. Do świata Thora powróci postać grana – i znienawidzona za fatalną grę aktorską – przez Natalie Portman. Tym razem jednak aktorka nie będzie jedynie kochanicą głównego bohatera, ale sama przejmie młot Mjolnir i zostanie nowym Thorem…
Na ten moment w serii komiksowych ekranizacji o Thorze znajduje się tylko jeden dobry film: „Thor 3: Ragnarok”. Produkcja zawdzięczała swój sukces temu, że uczyniono z niej kawał dobrego kina dla mężczyzn: pojedynki gladiatorów, science-fiction, wojny, mutanci, walki o kobiety i władze…
Czwarta część raczej nie powtórzy sukcesu „trójki”, bo już na etapie produkcji zapowiada się jako polit-poprawny, tęczowy chłam…
Źródło: Nczas.com/San Diego Comic Con 2019