
Polityczna poprawność wymusza również szereg innych, dziwnych, a czasami śmiesznych konsekwencji. Postępowe posłanki chciały zabłysnąć wśród swoich wyborców radykalną walką z opresją językową patriarchatu listem do minister. Sęk w tym, że… jedynie ośmieszyły się.
Posłanki lewicy napisały do pani minister z prośbą o „uwzględnienie ich płci w oficjalnych dokumentach Sejmu RP”.
„My niżej podpisane Posłanki-Elektki na Sejm RP, wybrane z list Komitetu Wyborczego Sojuszu Lewicy Demokratycznej, zwracamy się z prośbą o uwzględnienie naszej płci w nazewnictwie zarówno w dokumentach będących w obiegu Sejmu RP, jak i we wszelkiego rodzaju przedmiotach przeznaczonych do naszego użytku. Szczególnie zależy nam na takich przedmiotach jak: karty do głosowania czy tabliczki, które wskazują nasze miejsce na sali plenarnej. Pragniemy, aby sformułowanie Posłanka było tym, które na wspomnianych dokumentach się pojawi” – i wszystko byłoby nawet zrozumiałe, gdyby nie pewien szczegół, na który uwagę zwrócili internauci.
W jaki sposób posłanki Lewicy rozpoczęły ten list? „Szanowna Pani Minister”.
Kochani! Kilka kretynek z @__Lewica @wiosnabiedronia w liście o uwzględnienie płci pisze "pani MINISTER". @RobertBiedron chwali.
Tak będzie wyglądał polski #Sejm przez 4 najbliższe lata.
Tak głosowaliście, Polacy. https://t.co/MMBCmC2kfu— Lemingopedia (@Lemingopedia) October 26, 2019
Źródło: Lemingopedia/Twitter