Już wkrótce w Warszawie Trzaskowskiego kierowcy staną w gigantycznych korkach. Absurdalny pomysł Prezydenta

Prezydent Warszawy, Rafał Trzaskowski konferencja w sprawie awarii kolektora ściekowego fot. PAP/Rafał Guz
Prezydent Warszawy, Rafał Trzaskowski konferencja w sprawie awarii kolektora ściekowego fot. PAP/Rafał Guz
REKLAMA

Rafał Trzaskowski postanowił wykorzystać tragedię na warszawskich Bielanach i zamierza radykalnie ograniczyć prędkość w stolicy. To kontynuacja planu walki z kierowcami w Warszawie.

Prezydent Warszawy zapowiedział w mediach społecznościowych, iż na warszawskich drogach lokalnych i osiedlowych zostaną wprowadzone tzw. strefy tempo 30. W takiej strefie kierowcy mogą poruszać się z maksymalną prędkością 30 km/h.

REKLAMA

Trzaskowski poinformował, że docelowo strefa tempo 30 będzie na każdym osiedlu i obejmie nawet 2/3 sieci drogowej w mieście. Według niego „uspokoi w tych miejscach ruch uliczny”.

Łatwo wyobrazić sobie jaki wpływ będzie to miało na przepustowość warszawskich ulic, które i tak należą do najbardziej zakorkowanych w Europie.

Już teraz na większości ulic osiedlowych czy lokalnych obowiązują ograniczenia prędkości do 50 km/h z racji terenu zabudowanego lub niższe.

Trzaskowski wie doskonale, że kierowcy – i słusznie – reagują na takie pomysły „alergicznie”. Przypomina, iż strefa 30 obowiązuje w kilkunastu miejscach w Warszawie ale nie podaje jakichkolwiek danych obrazujących, że ich wprowadzenie miało sens i doprowadziło do poprawienia bezpieczeństwa w tych miejscach. Nie podaje też, że na feralnym przejściu obowiązywało ograniczenie do 50 km/h co nie zapobiegło w żaden sposób tragedii.

Co ciekawe w tym samym wpisie sam Trzaskowski podaje, iż bezpieczeństwo ruchu pieszych poprawia się z roku na rok. Przytacza dane wedle których w 2018 roku na warszawskich drogach w 244 wypadkach gdzie przyczyną było nieustąpienie pierwszeństwa pieszemu zginęło 10 osób.

Trzaskowski nie bierze pod uwagę, że obniżenie maksymalnej prędkości do tak absurdalnie niskich poziomów niesie za sobą rozmaite negatywne skutki.

Przede wszystkim będzie poważny problem z egzekwowaniem tego typu ograniczenia. A to szybko doprowadzi do sytuacji, w której będzie to martwy przepis.

Po drugie zwiększy to korki na warszawskich ulicach.

Po trzecie będzie miało negatywne skutki ekonomiczne – jazda w korku z tak małą prędkością znacząco podnosi spalanie.

Po czwarte wyższe spalanie oznacza większe zanieczyszczenie powietrza co jest całkowicie wbrew proekologicznym deklaracjom Trzaskowskiego.

Biorąc pod uwagę powyższe trzeba zadać pytanie w jakim celu Rafał Trzaskowski wykorzystuje tragedię na warszawskich Bielanach?

Odpowiedź kryje się w polityce komunikacyjnej jaką prowadziła ekipa Hanny Gronkiewicz Waltz, a której kontynuatorem jest Rafał Trzaskowski.

Nie bez powodu Trzaskowski twierdził w kampanii wyborczej, że dodatkowe mosty są Warszawie niepotrzebne.

Ograniczanie przepustowości ulic za pomocą buspasów, pomysły tworzenia przejść dla pieszych mimo istniejących przejść podziemnych, czy tworzenie stref 30, to tylko najbardziej jaskrawe przykłady.

Celem jest zmuszenie jak największej ilości kierowców do porzucenia jazdy samochodem i przesadzenia ich do komunikacji miejskiej.

Jest to realizowane poprzez tworzenie takich warunków, które uczynią korzystanie z samochodów nieopłacalnym.

Przykładem takich działań jest wydłużanie czasu dojazdu i jazda w korkach, która jest znacznie droższa od jazdy płynnej. Zgodnie z analizą firmy Deloitte i Targeo z roku 2015 kierowcy w Warszawie tracili z tego tytułu 3976 zł rocznie. Można się spodziewać, iż obecnie będą to jeszcze wyższe kwoty.

Trzaskowski zapowiedział na środę specjalną konferencję prasową na której przedstawi szczegółowo plan działa.

REKLAMA