Francja chce dalej nas doić! CAP „powinien pozostać europejski”, czyli ma być eurokołchoz

Traktor. Foto: Pixabay.com
Traktor. Foto: Pixabay.com
REKLAMA

Francja jest dużym beneficjentem Wspólnej Polityki Rolnej w UE. Nic dziwnego, że minister rolnictwa tego kraju Didier Guillaume ostro sprzeciwia się pomysłom dotowania rolnictwa z poziomu Brukseli na budżety krajowe.

Pod ładnym sloganem „CAP musi pozostać europejski”, kryje się po prostu skok na kasę z Brukseli przez kraje z dużym potencjałem rolnym. Paradoksalnie, sojusznikiem Paryża jest tu i Polska.

REKLAMA

Minister Guillaume jest zwolennikiem „zintegrowanej polityki rolniczej”, której nie powinno się „nacjonalizować”. W dodatku, chce by celowość dotacji unijnych też była ustalana na poziomie Brukseli. Ten punkt już Polsce nie koniecznie powinien się podobać.

„Gdyby każde państwo brało pieniądze z Europy i robiło, co chciało, wywołałoby to straszną konkurencję między państwami członkowskimi Unii i byłaby to absolutna katastrofa” – mówił francuski, który jak widać jest zwolennikiem „rolnictwa socjalistycznego” i chce wykluczyć wszelką konkurencyjność, bo byłby przecież… bałagan.

Pomysł francuski na rolnictwo jest dość bezczelny. Macie dotować naszą produkcję, wykluczyć konkurencję wewnątrz UE (dać przywileje Paryżowi), a konkurencję zewnętrzną (np. umowa z Mercosurem) całkowicie wykluczyć. W taki sposób biznes zrobi nawet idiota.

Warto jednak dodać, że takie podejście do rolnictwa to jego… samozaoranie. System taki może działać na krótką metę, rolnictwo niekonkurencyjne utraci dynamizm, impulsy innowacji, zdrowego współzawodnictwa, zachęty do rozwoju. Konserwatyzm, czy raczej konserwowanie rolnictwa zrobi z niego skansen. W dodatku oznacza to także wysokie ceny żywności, czy brak elastyczności producentów rolnych.

Czy się stoi, czy się leży to dotacja się należy – można strawestować stare porzekadło o socjalistycznej gospodarce. Po co bowiem zmieniać produkcję, zabezpieczać się przed stratami, szukać intensyfikacji i innowacyjności, skoro i tak przyjdzie unijny walce i… wyrówna (wypłatą dotacji i odszkodowań).

Francja nie chce zmian CAP-a, na poziomie dyskusji między państwami członkowskimi Unii Europejskiej będzie się po prostu rozpychać i zapewniać dla siebie jak największe kwoty produkcyjne. Paryż jest w ten sposób dla przyszłości rolnictwa Europy po prostu szkodnikiem.

Francuskie rolnictwo otrzymuje z CAP-a 9,5 miliarda euro, a do tego dorzuca 3 miliardy ze swojego budżetu. Dlatego, pomimo zmniejszenia się budżetu Brukseli po brexicie, o żadnych cięciach nie chce tu słyszeć.

Źródło: AFP

REKLAMA