
Przedstawiciele norweskiego wywiadu poinformowali, że 10 rosyjskich okrętów podwodnych wyszło na wody Północnego Atlantyku w celu przeprowadzenia ćwiczeń. To największa tego typu operacja od czasu zakończenia Zimnej Wojny.
W ocenie norweskiego wywiadu rosyjski pokaz siły ma zademonstrować, iż flota okrętów podwodnych ma zdolność do przeprowadzania działań bojowych na Północnym Atlantyku i u wybrzeży USA.
W ćwiczeniach, które rozpoczęły się w poprzednim tygodniu i potrwają nawet 60 dni bierze udział 8 okrętów z napędem nuklearnym i dwa z napędem diesel-elektrycznym.
Okręty wyszły z baz Floty Północnej na Półwyspie Kolskim. Celem dla części z nich jest przedostanie się niepostrzeżenie jak najdalej na zachód tak, by zagrozić USA.
Aby to osiągnąć rosyjskie okręty podwodne muszą pokonać umowną linie między Szkocją, Islandią i Grenlandią (GIUK). Rosjanie chcą w ten sposób przetestować zdolność NATO do wykrywania ich okrętów podwodnych, a także osiągnąć cele propagandowe dowodząc, iż mogą znaleźć się blisko wybrzeży USA.
Norwegowie twierdzą, że mimo iż okręty przebywają w zanurzeniu, jak dotąd mogą dość dokładnie określić pozycje większości z nich.
Wszystko to dzięki intensywnemu wykorzystaniu samolotów rozpoznawczych operujących z bazy Andøya w północnej Norwegii.
W ćwiczeniach biorą udział między innymi dwa atomowe okręty podwodne projektu 945A (klasy Sierra-2) „Psków” (B-336) i „Niżny Nowgorod” (B-534). Są to jednostki wyposażone w specjalny tytanowy kadłub umożliwiający im schodzenie na duże głębokości.
Źródło: nrk.no