Robert Winnicki o „bulwersującej kozofobii” lewicowych działaczy. Lewica woli bronić mięsożernych tygrysów, niż wegetariańskich eko-kóz [FOTO]

Robert Winnicki. / foto: TVP Info
Robert Winnicki. / foto: TVP Info
REKLAMA

Robert Winnicki zauważył, że lewicowi działacze bardzo szybko zapomnieli o sprawie kóz, które wyzdychały w Warszawie. Lewa strona woli bronić tygrysów. Polityk Konfederacji szuka źródeł tej „kozofobii”.

Jakiś czas temu głośno było o sprawie kóz, które miały być ekologicznym wybawieniem dla Warszawy, a które niestety wyzdychały, bo opiekujący się nimi muzułmanin-migrant źle się nimi zajmował. Temat był głównie grillowany przez prawą stronę mediów, a lewica, która przecież dba o zwierzątka, jakoś dziwnie omijała tę kwestię szerokim łukiem.

REKLAMA

Teraz media żyją sprawą tygrysów, które w tragicznych warunkach przewoził rosyjski handlarz. Rosjanin prawdopodobnie nie ma nic wspólnego z PO-KO, więc lewica może go śmiało krytykować, a zwierzakom szczerze współczuć.

Tej niesprawiedliwości nie może nadziwić się polityk Konfederacji, Robert Winnicki. Skąd u lewicowców ta kozofobia?

– Wstydliwa sprawa. Wielu lewicowców znacząco milczało nt. kóz, teraz zaś ronią łzy nad tygrysami. Ta kozofobia jest tym b.bulwersująca, że poczciwe kozy nie jedzą mięsa. Z kolei perfidne tygrysy uwielbiają wcinać bydło. Co nie tylko uwiera etycznie ale i pachnie dużą emisją CO2. – napisał polityk.

My też nie możemy się nadziwić tej lewicowej znieczulicy. Tym bardziej, że na pierwszy rzut oka lewicowcy mają o wiele więcej wspólnego z kozami niż z tygrysami.

Pierwszy z brzegu przykład: kozy nie jedzą mięsa, a poza tym są wszystkożerne. Tak samo lewicowcy bardzo często nie jedzą mięsa ale poza tym łykają wszystko co sprzeda im lewicowa prasa.

Tygrysy natomiast powinny być ucieleśnieniem najgorszych koszmarów lewicowców: polują, jedzą mięso, a na dodatek azjatyckie tygrysy są symbole wschodzących kapitalistycznych potęg dalekiego wschodu.

Źródło: Twitter

REKLAMA