Wreszcie znamy prawdę o śmierci Magdaleny Żuk? Prokuratorzy przetłumaczyli raport egipskich śledczych

Magdalen Żuk. / fot. Facebook: MagdaLena Żuk
Magdalena Żuk. / fot. Facebook: MagdaLena Żuk
REKLAMA

Tą sprawą żyła cała Polska. Magdalena Żuk zginęła w tajemniczych okolicznościach w maju 2017 roku w Egipcie. Przez długi czas pojawiało się wiele plotek i spekulacji na temat tego, co tam się wydarzyło. Brak konkretnych informacji tylko je nakręcał.

Przypomnijmy, że Magdalena Żuk wyjechała sama do Egiptu na wakacje na długi weekend majowy. Po przybyciu na miejsce zaczęły dziać się dziwne rzeczy, ostatecznie kobieta zmarła w wyniku wypadnięcia z szpitalnego okna. Oficjalnie miała popełnić samobójstwo.

REKLAMA

W tę wersję jednak niewielu uwierzyło. Teraz poznaliśmy szczegóły raportu, który przygotowali egipscy śledczy. Wynika z niego, że śmierć Magdaleny Żuk nie wynikała ani z samobójstwa, ani z morderstwa, ale była po prostu…nieszczęśliwym wypadkiem.

Po ponad dwóch latach od wypadku i kilku miesiącach od przygotowania raportu przez Egipcjan udało się go wreszcie przetłumaczyć na język polski. – Pozyskane dowody wskazują, że wobec Magdaleny Ż. nie stosowano przemocy, do jej śmierci nie przyczyniły się osoby trzecie, a była ona efektem nieszczęśliwego wypadku – powiedział prok. Tomasz Czułowski.

Raport obejmuje opis sprawy Magdy Żuk od jej przybycia do Egiptu, przez jej dziwne zachowanie, aż po śmierć. W raporcie znalazło się również miejsce na niepokojące opisy zachowania 27-latki z Polski. – Świadkowie opisywali liczne okoliczności wskazujące na zły stan psychiczny pokrzywdzonej w trakcie całego jej pobytu w Egipcie – dodał prok.

W tę wersję nie wierzy rodzina zmarłej, która od początku utrzymywała, iż kobieta nie popełniłaby sama samobójstwa. Rodzina uważa, że Żuk podano narkotyki, a następnie dziewczyna została skrzywdzona. – Dotychczasowe dowody nie wykazały, aby wobec pokrzywdzonej stosowana była przemoc o podłożu seksualnym lub jakakolwiek inna. Nie stwierdzono również, aby mogła ona paść ofiarą procederu handlu ludźmi – mówi natomiast prok. Czułkowski.

REKLAMA